Edward Byrtek - najstarszy dudziarz na Żywiecczyźnie


Co to są dudy?

Dudy to góralska muzyka.

A nie instrument?

Instrument też. Na dudach grali nasi pradziadkowie, dziadkowie, gram więc i ja. Akurat ojciec wolał skrzypce, ale w kapeli z nim grało dwóch dudziarzy. Dawniej w okolicy nie brakowało dudziarzy, w samej Pewli było ich kilku.

Dudy bywają mylnie nazywane kobzą...

Chociaż kobza w niczym ich nie przypomina, bo jest instrumentem strunowym. Błąd może wynikać z podobieństwa nazwy, gdyż o dudach podhalańskich mówi się "koza".

Jak zatem działają dudy? Jak są zbudowane?

Ta dłuższa, grubsza, czarna piszczałka to hok, główny bas. Krótsza, to gaździca. Do tego kłódka i różki na ozdobę. Worek skórzany to koza, trzeba ją nadmuchać, wsadzić pod pachę, naciskać i dudy grają. Hok jest wykonany z hebanu, gaździca - ze śliwy; śliwa pięknie gra, bo ma twarde drewno. Może też być dąb. Skóra jest oczywiście z kozy. Hok okuty jest blachą miedzianą. Tu, w Beskidzie Żywieckim, wszystkie dudy są zrobione podobnie, ale na Podhalu, Słowacji i w Czechach bywają inne, krótsze.

Czy na dudach da się zagrać "wszystko"?

No nie za bardzo, naszego hymnu bym nie zagrał... (śmiech).

Pan i gra na dudach, i je wykonuje?

Tak.

Jak się Pan tego nauczył?

Grać nauczyłem się od starych dudziarzy, od wuja - Władysława Pluty oraz od Antoniego Piechy z Huciska. Miałem wtedy czternaście lat. Nie uczyłem się długo, melodie same wpadały mi w ucho. Jedna, druga... dziesiąta... Palce szybko zorientowały się gdzie mają "deptać". Na początku ćwiczyłem bez worka, grałem tylko na samej gaździcy - jak na fujarce. Potem nauczyłem się stroić. Poczułem bluesa... Może miałem talent? Muzyka zawsze była mi bliska, od dziecka słuchałem melodii granych przez ojca i śpiewanych przez matkę. Kapela Byrtków przygrywała mi do kołyski... (śmiech). Pasąc krowy śpiewaliśmy tak, że słychać nas było po sąsiednich groniach. Potem te melodie próbowałem zagrać i tyle. Nie chodziłem do szkoły muzycznej, nie znam nut. Zresztą, po co mi nuty? Do grania na dudach nie potrzeba nut, wystarczy melodia w głowie.

Komponuje Pan własne melodie?

Nie, gram tylko te tradycyjne, naszych ojców i dziadków.

Od jak dawna gra Pan w Kapeli Byrtków?

Trudno dokładnie powiedzieć. Pierwsze kroki stawiałem w zespole "Pilsko", potem grałem w Żywcu, najdłużej występowałem w kapeli "Jodły"; a później grałem już tylko z Byrtkami. W roku 1976 byliśmy przez trzy tygodnie w Ameryce, występowaliśmy w siedmiu stanach, dla Polonii, bo dużo ludzi stąd wyemigrowało za ocean. Zrobiliśmy furorę, nasza muzyka przypomniała im rodzinne strony, nie chcieli nas wypuścić. Ale wróciliśmy, bo nie ma jak u siebie, w Pewli, Jeleśni, czy Koszarawie, żadna Ameryka ich nie zastąpi. Potem zdobywaliśmy nagrody na tylu konkursach, że wszystkich nie wyliczę, pierwsze miejsce na Spotkaniu Kapel Góralskich, na Sabałowych Bajaniach, na Europejskim Konkursie Dudziarzy, nagroda Baszta w Kazimierzu Dolnym, wyróżnienie na Festiwalu Folkowym Polskiego Radia. W Żywcu wygrałem już trzy Złote Serca; więcej mi nie trzeba, w tym roku nie zgłosiłem się, aby dać szansę innym, podobno odetchnęli z ulgą... (śmiech).

Wszystkie nagrody otrzymał Pan za repertuar tradycyjny?

Wszystkie, innego nie mamy. Wszystko to grał kiedyś mój tata - melodie pasterskie, hajduki, siustany, obyrtki, walczyki, polki, koń...

Koń?

To taniec parami wokół konia, którego zresztą wcale w środku nie ma, bo chyba żaden nie wytrzymałby takiego hałasu... (śmiech). Konia trzeba sobie zatem wyobrazić. A tańczy równocześnie niekiedy nawet kilkadziesiąt par.

Czy - poza dudami - gra Pan jeszcze na jakimś innym instrumencie?

Tak, na organkach. Namawiano mnie też kiedyś na skrzypce, ale to nie mój żywioł.

Płuca chyba trzeba mieć jak miechy, aby na dudach zagrać?

Ano czasem rzeczywiście trzeba dmuchnąć solidnie.

I palenie papierosów Panu w tym nie przeszkadza?

Nic, a nic.

A śpiewa Pan także, czy tylko gra?

Śpiewam, co zagram jeden utwór, to potem zaśpiewam. Za czasów ojca Kapela Byrtków występowała najwięcej po weselach, w mięsopuście. Muzykowali też po karczmach. Teraz to gra się przeważnie po festiwalach, a ostatnio świetne Potańcówki przy Dudach organizuje w Jeleśni Przemysław Ficek. Zapraszam. Na weselach nas już nie chcą. Dudy to byłby obciach. Niby muzyka ludowa jest teraz modna, ale co to za muzyka? Komercyjna, lekka, łatwa, i przyjemna. Jakieś "cyrwone korale", melodie z Podhala, śląskie, słowackie, czasem za folk uchodzi nawet muzyka biesiadna. Wszystko byle słuchacza zabawić, broń Boże nie zmęczyć, a nasza muzyka jest "trudna", trzeba się do niej przyzwyczaić, poczuć, pozwolić ponieść. W roku 1984 Kapeli Byrtków przyznano Nagrodę Kolberga. Teraz, przed miesiącem, Kapela Byrtków znów zdobyła to wyróżnienie. Zaproszono nas po odbiór do Warszawy. Pojechałem, co było robić, ale z ulgą wróciłem do domu, nie ma jak u nas, w Pewli: cisza, spokój, ptaki śpiewają, góry dookoła.

Kto teraz gra w Kapeli Byrtków?

Moi bracia - Józek i Władek - na skrzypcach oraz ja. Dawniej występowały też z nami siostry.

Grały?

Nie, śpiewały.

Kobiety nie grają na dudach?

Odwiedziły mnie kiedyś grające Słowaczki, nawet fajnie się ich słuchało, ale Polki grającej na dudach w życiu nie widziałem.

Dużo ma Pan rodzeństwa?

Trzech braci i osiem sióstr. Ja jestem trzynasty.

Wszyscy tacy utalentowani muzycznie?

Bracia bardziej, Władek poza skrzypcami, poskromił bęben, a Franek próbował nawet grać na dudach, lecz akordeon bardziej przypadł mu do gustu. Z całej naszej trzynastki na dudach gram więc tylko ja.

A ilu jest teraz dudziarzy w Polsce?

Trudno powiedzieć. Na Podhalu ich nie brakuje, ale tam muzyka jest inna, a dudy krótsze od naszych. Tu w okolicy też słychać dudy gdzieniegdzie, lecz nikt już dziś nie gra tak, jak ja. Dudy może i nawet wracają do łask, ale muzykę naszych ojców i dziadów coraz trudniej usłyszeć. Prawie nikt się już tej muzyki nie uczy, Przemek Ficek z Jeleśni, robi co może, ale to już nie jest to, chociaż połowę melodii, które grają wzięli ode mnie.

Wzięli? Znaczy plagiat?

A skąd! Przyjechali tu z mikrofonami, to im zagrałem. I dobrze, niech dudy brzmią po górach dalej.

Powiedział Pan, że nie tylko gra na dudach, ale także wykonuje...

Pierwsze dudy kupiłem, służyły mi przez wiele lat. A jak się wysłużyły, to popatrzyłem jak są wykonane i... zrobiłem lepsze, dokładnie takie, jak chciałem.

Nikt Pana tego nie uczył?

A czego tu uczyć? Przecież to proste. Wszystko mogę zrobić sam, wystarczy, że mam tokarkę. Oprawienie skóry, związanie, zdobienia, to też nic trudnego.

Ile dudów Pan zatem wykonał?

Tylko trzy pary, bo zabrałem się do tego niedawno, może z pięć lat temu; a ich zrobienie wymaga czasu.

Dużo?

Trudno powiedzieć, bo mam tu, na gospodarstwie sporo innej pracy, więc do warsztatu zaglądam rzadko. A i drewno musi długo schnąć, w cieniu, na strychu, kilka lat. Ostatnie dudy, te dla braci Golców, robię od trzech lat i jeszcze nie są całkiem gotowe.

Dla braci Golców?

Dowiedzieli się, że robię dudy; przyjechali tu, poprosili, abym wykonał także dla nich, to zrobiłem.

Potrafią na nich grać?

Jeszcze nie, ale powiedzieli, że szybko się nauczą. No, zobaczymy... (śmiech).

Próbował Pan grać na innych dudach, niż własne?

Tak, to żadna sztuka, podhalańskie, czy słowackie, owszem - są inne, ale gra się na nich podobnie. Żadnym nie przepuszczę, jak mi wpadną w ręce, ale najlepiej gra mi się na swoich.

Ile osób w Polsce wykonuje dudy?

Takie nasze, tradycyjne, żywieckie? To chyba tylko Przemek Ficek i ja. O innych nie słyszałem. Urodziłem się w roku czterdziestym czwartym, do osiemdziesiątki może jeszcze na dudach "dociągnę", ale dłużej nie dam rady. Nie wiem co będzie potem.

Nie ma Pan żadnego ucznia?

Miałem, przychodził, posiedział, popatrzał i tyle, zrezygnował. Może teraz nasz prezydent trochę rozreklamuje dudy? Nazwisko zobowiązuje... (śmiech).



Edward Byrtek. Ma 72 lata, mieszka w Pewli Wielkiej (Beskid Żywiecki). Od blisko pół wieku gra na dudach, występuje w kapeli rodzinnej braci Byrtków, z którą w tym roku zdobył prestiżową Nagrodę Kolberga. Muzyki Edwarda Byrtka można posłuchać na stronie fb.com/przydudach


Jakub Terakowski



Wywiad opublikowany w miesięczniku n. p. m. nr 11/2016. Wszelkie rozpowszechnianie i wykorzystywanie wymaga zgody autora oraz Redakcji.