Włodzimierz Cichocki - autor książki "Ptaki Tatr i Podtatrza"
Co to za ptaszysko na okładce Twojej książki?
Srokosz.
Srokosz? Jak trafił na to honorowe miejsce? Prędzej spodziewałbym się tam orła.
To zdjęcie wzbudziło największy zachwyt.
W kim?
W całym zespole redakcyjnym.
Nigdy nie widziałem srokosza w Tatrach.
I nic dziwnego, bo pojawia się tam sporadycznie. Częstszy jest na Podtatrzu.
A ile gatunków ptaków występuje w Tatrach?
W całej historii badań stwierdzono ich ponad 300, w tym 124 lęgowe. Pozostałe przelatują lub zalatują mniej lub bardziej regularnie, a niektóre obserwowano dosłownie kilka razy. Spośród lęgowych, na terenie TPN gnieździ się obecnie 111 gatunków; reszta albo buduje gniazda tylko po słowackiej stronie, albo już od dawna nie wyprowadza tu lęgów.
Które z ptaków pojawiają się najwyżej?
Im wyżej, tym gatunków jest mniej. Na samych Rysach można zobaczyć sokoła wędrownego, pustułkę, orła przedniego, kruka, siwerniaka i płochacza halnego, który gnieździ się nawet w pobliżu szczytu.
Czy stojąc na szczycie Rysów mamy szansę zauważyć nad głową jakieś migrujące ptaki?
Szansę? Tak, lecz znikomą. Ptaki podczas wędrówek starają się omijać rozległe pasma górskie, tu wybierają więc Spisz, lub Orawę. Ale zdarzyło mi się obserwować przelatujące nad Rysami klucze dzikich gęsi. To pasjonujące widowisko: z daleka widać jak przed Tatrami nabierają wysokości i słychać gęganie, którym anonsują ten manewr. Żurawie i bociany też potrafią osiągnąć pułap kilku tysięcy metrów, lecz czynią to bardzo niechętnie. Trudne warunki atmosferyczne, słaba widoczność, mgła, powodują, iż ptaki wędrowne tracą orientację, boją się, błądzą, zdarza im się wtedy wylądować nawet w samym Zakopanem. Nie raz widziałem gęsi przeczekujące załamanie pogody na Kozińcu.
A w środku zimy, gdy trzaska prawdziwy mróz, które gatunki mamy szansę zobaczyć wśród szczytów?
Powyżej górnej granicy lasu praktycznie nie ma wtedy ptaków w ogóle. Mógłby pojawić się tam kruk lub orzeł, lecz po co, skoro nie ma tam pokarmu? To byłby zbędny wysiłek, niepotrzebna strata energii.
Jaki gatunek zaskoczył Ciebie w Tatrach najbardziej?
Orzechówka. Nie samym faktem występowania, bo to ptak górski, lecz zachowaniem. Zjawisko synantropizacji w jej przypadku jest wyjątkowo wyraźne. W rejonie Morskiego Oka, czy Włosienicy trzeba wręcz pilnować swoich kanapek, aby orzechówki ich nie ukradły; a potrafią przy tym być wręcz napastliwe. Zaskakujące było też dla mnie pojawienie się kaczek na tatrzańskich stawach. Do roku 1983 widywane były tam sporadycznie, a potem nagle zaczęły się gnieździć, sukcesywnie opanowując kolejne zbiorniki. Na początku zastanawiałem się co one tam jedzą, bo to przecież bardzo ubogie w pokarm akweny. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź, wystarczyła pobieżna obserwacja: żywią się tym, co turyści im wrzucą; są dokarmiane jak w miastach. Cierpi przez to cały ekosystem, niezjedzone resztki psują się w wodzie, a zjedzone szkodzą pstrągom, wywołując owrzodzenia. Po pierwszym okresie ekspansji kaczki wycofały się z tych stawów, nad którymi ruch był zbyt słaby, aby mogły wyprowadzić lęgi. Teraz budują regularnie gniazda nad Morskim Okiem i Czarnym Stawem Gąsienicowym, a od czasu do czasu nad Zielonym Stawem, Smreczyńskim, Czarnym pod Rysami i Przednim w Dolinie Pięciu Stawów. Lecz co tam kaczki, drżę na myśl, że mógłbym zobaczyć w Tatrach łabędzia... (śmiech). A poważniej: obecność człowieka ma wpływ zarówno na skład gatunkowy tatrzańskiej awifauny, jak i zachowanie ptaków. Przygotowując książkę trafiliśmy na niespodziewany problem: okazało się, że wśród wielu zdjęć płochacza, nie mamy ani jednego, na którym nie byłby zaobrączkowany (przez Słowaków), lub nie wydziobywałby okruchów w miejscach, gdzie odpoczywali turyści. Dopiero po rozesłaniu apelu udało nam się zdobyć piękną fotografię tego ptaka, niosącego młodym gąsienicę.
Zamiast słonych paluszków...
Dobrym przykładem jest też pluszcz, który znakomitą większość gniazd buduje obecnie wykorzystując konstrukcje wzniesione przez człowieka nad potokami. Wygodniej mu ulokować pisklęta pod mostkiem, niż szukać dla nich odpowiedniego miejsca pomiędzy kamieniami, jak musiał to robić dawniej.
Czy liczebność pluszczy wzrosła zatem dzięki człowiekowi?
Nie, ponieważ pluszcz potrzebuje określonej wielkości rewiru lęgowego, obejmującego pewną konkretnę długość nurtu, a to pozostało niezmienne. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że liczebność któregokolwiek z tatrzańskich gatunków ptaków wzrosła dzięki człowiekowi.
A są takie gatunki, których populacja zmalała?
Z winy człowieka? Zapewne orła przedniego. Po polskiej stronie Tatr jest jedno gniazdo i nie ma szansy na więcej, bo człowiek pojawia się we wszystkich innych miejscach, w których mógłby je ulokować.
I oczywiście nie powiesz, gdzie znajduje się to ostatnie gniazdo...
Oczywiście... (śmiech). Podpowiem tylko, że orła najłatwiej zobaczyć w Dolinie Kościeliskiej i Chochołowskiej. Podobnie z pomurnikiem, którego w TPN jest nie więcej niż pięć par. Płoszą go wspinacze, bo chociaż teoretycznie nie powinni eksplorować wapiennych ścian, na których gnieździ się najchętniej, to jednak zdarzyło mi się znaleźć stałe stanowisko asekuracyjne, w odległości dwóch metrów od gniazda.
Dwa orły, dziesięć pomurników... A które gatunki są w Tatrach najliczniejsze?
Spośród typowo górskich - płochacze halne, prawie każdy - jak to mówią turyści - "wróbel" to płochacz (wróbli nie ma w Tatrach w ogóle). Największą polską populację ma także na terenie TPN siwerniak. Dość łatwo zobaczyć tu także drozda obrożnego, pokrzywnicę, pluszcza, czy pliszkę górską. A ptasie "pospólstwo", które występuje także na nizinach, reprezentują w Tatrach sikory, kowaliki, rudziki i zięby. Latem, te wszystkie gatunki można obserwować w Tatrach codziennie. Znacznie trudniej zobaczyć na przykład północny, typowo tundrowy podgatunek podróżniczka, którego kilka do kilkunastu par rokrocznie gnieździ się w Dolinie Pięciu Stawów. Nieliczna jest w Tatrach czeczotka. Od zaledwie dwóch - trzech lat, po polskiej stronie lęgi wyprowadza dzięcioł białogrzbiety, znacznie częściej widywany na Słowacji. Gatunkiem charakterystycznym dla gór jest natomiast dzięcioł trójpalczasty, którego tatrzańska populacja utrzymuje się na poziomie trzydziestu - czterdziestu par. Dla niego zagrożeniem być może nazbyt intensywna walka z kornikiem, którym się żywi. Niewykluczone, iż w rejonie Czerwonych Wierchów wciąż jeszcze gnieździ się mornel, widywany tam regularnie w sezonie lęgowym. Nikt jednak tam gniazda nie znalazł. Natomiast od lat nie obserwowano już w Tatrach nagórnika, wrończyka, czy jerzyka alpejskiego.
Czy w Tatrach występują gatunki, których w Polsce nie można zobaczyć gdzieś indziej?
Tak - spośród lęgowych - pomurnik. Do końca ubiegłego wieku był jeszcze widywany w Pieninach, ale od kilkunastu lat nikt go tam nie odnotował. Trudno też poza Tatrami zobaczyć płochacza halnego, czy siwerniaka.
A jakie gatunki szczególnie stronią od gór?
To przede wszystkim ptaki wodne. Teoretycznie, bo człowiek wybudował u podnóża Tatr trzy olbrzymie zbiorniki: Czorsztyński, Orawski i Liptowski. W efekcie na Podtatrzu pojawiło się kilka gatunków mew, czapla biała i siwa. Tatry są natomiast naturalną górną granicą występowania bociana białego, sroki, gawrona, wrony siwej, sierpówki, wróbla oraz mazurka. Gatunki te nie wnikają w głąb TPN.
Czy Tatry są dla ornitologów najatrakcyjniejszymi górami w Polsce?
Pod względem liczby rzadkich gatunków ptaków - z pewnością tak. Natomiast atutem niższych gór może być łączna liczba występujących tam gatunków. Decydujące znaczenie ma różnorodność środowiska, w monokulturach świerkowych trudno o pasjonujące obserwacje.
Nie trzeba wyjeżdżać w góry, aby zobaczyć dwa gatunki tatrzańskie; wystarczy popatrzeć przez okno...
Owszem. Pierwszy to pospolity w miastach jerzyk, o którym ostatnio zrobiło się głośno, dzięki akcjom chronienia otworów w budynkach, gdzie buduje gniazda. To typowy gatunek górski, któremu człowiek stworzył warunki do ekspansji, upodabniając metropolie, do skalnych wąwozów. Dziś bez porównania łatwiej zobaczyć jerzyka w Gdańsku, niż na Kominach Tylkowych, gdzie gnieździ się kilkanaście ostatnich, tatrzańskich par. A drugim jest kopciuszek, nazywany przez górali "gazdą szałaśnym"; ptak wielkości wróbla, ciemny, z rdzawym ogonkiem, który siedząc wykonuje charakterystyczne "przysiady" i potrząsa ogonkiem. Któż z nas nie widział go, nie wiedząc, że widzi właśnie kopciuszka? Kto nie słyszał, nie wiedząc, że go słyszy? A wystarczy nad ranem uchylić okno, aby usłyszeć jego charakterystyczny, "trzeszczący" śpiew, niosący się nad dachami. On również pierwotnie zamieszkiwał góry i przeniósł się do przypominających mu je miast.
Czy ocieplenie klimatu ma wpływ na tatrzańską awifaunę?
Jeszcze nie. Zimy wciąż są w Tatrach na tyle śnieżne, że ptaki nie mają tam czego szukać. Czasem tylko na śniegu można zauważyć ślady cietrzewia lub głuszca.
Ile gatunków ptaków widziałeś w Tatrach?
Dwieście dziewięćdziesiąt, w tym wszystkie lęgowe; w Tatrach i na Podtatrzu.
Ktoś może pochwalić się lepszym wynikiem?
Wątpię, bo nikt nie prowadzi tam obserwacji od tak dawna, jak ja.
Masz swój ulubiony gatunek?
Tak, szczególną sympatią darzę pluszcza. Mogę godzinami patrzeć jak kręci się nad potokiem, zajęty swoimi sprawami. Aż dziwię się, że mało kto zwraca na niego uwagę. A to bardzo efektowny ptak, głośny i dzielny. Nie tylko umie nurkować, ale też jako jedyny z wróblowych, potrafi przemieszczać się pod lodem, po dnie potoku, przewracając kamienie, w poszukiwaniu pokarmu. Wiosną, jego piękny śpiew godowy słychać niekiedy nawet wprost z przerębli. Lubię też sowy, a jest ich w Tatrach niemało: uszatka, dwa gatunki puszczyka, włochatka, czy zaskakująco liczna sóweczka. To najmniejsza z europejskich sów, drobniejsza od szpaka; gatunek niemal legendarny, którego występowanie bywało wręcz kwestionowane. Okazało się jednak, że ten mały drapieżnik jest wyjątkowo podatny na prowokacje i wabiony głosem odtwarzanym z taśmy, ujawnia swoją obecność, pohukując w przekonaniu, że na jego terytorium wtargnął intruz. To niesamowite przeżycie. Pamiętam noc na Przełęczy Herbacianej: maj, pełnia księżyca, bezwietrznie, chłodno... I kilkanaście sów, kilku gatunków, odzywających się równocześnie dookoła: z Małej Łąki, Wielkiej Turni, Kopy Kondrackiej, Doliny Kondratowej. Natomiast niestety, coraz rzadziej słychać w Tatrach puchacza, który jest regularnie płoszony przez wspinaczy. Tak na przykład zniknęło z Siwiańskich Turni stanowisko lęgowe znane od stu lat. Na moim prywatnym podium nie może też zabraknąć pomurnika; to bajecznie kolorowy ptak, który wygląda zachwycająco na tle szarych skał.
Pierwszy raz w życiu widziałem pomurnika w Kuźnicach.
Zapewne zimą, bo wtedy pojawia się niżej. Do mnie pierwszy przyleciał na inspekcję... (śmiech). W styczniu 1978 zostałem przyjęty do pracy w Tatrzańskim Parku Narodowym, a kilka dni później, stojąc na balkonie biura, zobaczyłem ptaka, który usiadł na murze. Pomurnik! Własnym oczom nie mogłem uwierzyć!
Czy gdzieś w Tatrach jeszcze nie byłeś?
Po polskiej stronie? Najsłabiej znam rejon Mięguszowieckich, bo na tej wysokości ptaków jest już niewiele.
A gdzie w Tatrach bywasz najchętniej?
Ostatnio najchętniej nie bywam, zniechęca mnie ten tłum ludzi; nie lubię lunaparków. Znacznie więcej czasu spędzam w Kotlinie Orawsko - Nowotarskiej, są tam rozległe, piękne, podmokłe łąki, na które mało kto zagląda. Ich odludność nawet żurawiom pozwala wyprowadzać lęgi.
Jak powstała Twoja książka?
Pierwszy, dziesięć lat temu, poprosił mnie o jej napisanie Zastępca Dyrektora TPN, Stanisław Czubernat. Początkowo miał być to dość krótki i prosty przewodnik, lecz w miarę opracowywania materiałów, osiągnął rozmiary obszernej monografii. Marcin Karetta (we współpracy z kilkoma osobami) uzupełnił ją o doskonałe zdjęcia.
Wszystkie wykonane w Tatrach?
Nie, w przypadku gatunków najrzadszych byłoby to niemożliwe.
A jak liczny zespół zbierał dane do monografii?
Ta publikacja zawiera przede wszystkim moje obserwacje, to efekt trzydziestu pięciu lat mojej pracy. Wykorzystałem w niej też materiały archiwalne Muzeum Tatrzańskiego. Bardzo znaczące było też dla mnie wsparcie Jacka Ślizowskiego, Piotra Profusa, czy Pawła Mielczarka, z którymi prowadziłem wiele badań. Trudno natomiast mówić o dużym, stałym zespole współpracowników; próbowałem zaangażować wiele osób, lecz ich zapał zazwyczaj był słomiany.
Ile opracowań tatrzańskiej awifauny, tej rangi co Twoje, ukazało się dotychczas?
Nie mnie oceniać rangę... Pod koniec dziewiętnastego wieku pojawiła się obszerna monografia Antoniego Kocyana.
A bardziej współcześnie?
Nie ma równie obszernego opracowania.
Jakub Terakowski
Wywiad opublikowany w miesięczniku n. p. m. nr 4/2016. Wszelkie rozpowszechnianie i wykorzystywanie wymaga zgody autora oraz Redakcji.