Rozmowa z Anną Front - gospodynią schroniska PTTK na Przełęczy Przegibek


fot. Barbara Front

Przegibek wygrał ranking schronisk górskich PTTK magazynu „n.p.m.”, jak Pani to zrobiła?

Sama nie wiem. Sama jestem tym zaskoczona, bardzo miło zaskoczona. To nie moja zasługa, lecz turystów, którzy głosowali na Przegibek.

Ale to nie turyści oceniali schroniska, lecz współpracownicy redakcji miesięcznika „n.p.m.”, którzy incognito odwiedzili i przetestowali wszystkie obiekty.

Nie miałam o tym pojęcia, myślałam, że zadecydowały opinie turystów. Nie wiem czym sobie zasłużyłam na tak wysoką ocenę.

Już pani powiem. Punkty przyznawane były w czterech kategoriach: „zaspokojenie głodu”, „sen i wypoczynek”, „czysty i suchy” oraz „komunikacja, pomoc, atmosfera”. W każdej z kategorii uwzględniono kilka pozycji. I tak, kolejno: kryterium „posiłki - wybór, smak, ceny”, Przegibek otrzymał pięć punktów na pięć możliwych.

Posiłki gotuję sama, to znaczy pomagają mi dzieci i mąż, ale unikam tak zwanej „garmażerii” -mrożonek, torebek i dań gotowych. Nie prowadzę dla nas odrębnej kuchni, jemy dokładnie to samo, co turyści, staram się, aby wszystko smakowało i nam, i naszym gościom. Jest takie przysłowie: przez żołądek do serca...

I Pani - jak widać - skutecznie trafia przez żołądek do serc turystów.

Na Przegibku więcej osób zatrzymuje się by coś zjeść, niż na nocleg. Nie ukrywam, że zarabiamy głównie na posiłkach, więc we wspólnym interesie jest, aby były smaczne i aby chwalono je także poza schroniskiem, bo rekomendacje są skuteczniejsze od wszystkich reklam.

Żadnego fast - food’u nie można tu kupić?

Można, jeżeli tylko ktoś lubi... Mamy hamburgery i zapiekanki, bo to niestety w dzisiejszych czasach najbardziej smakuje dzieciom. Mogę mieć pięć pysznych domowych zup, pięć gatunków własnoręcznie lepionych pierogów, naleśniki z pięcioma różnymi dodatkami do wyboru, a i tak wiem, że jeżeli dzieci nie zobaczą w menu nic z Mc Donald’sa, to usłyszę: chodźmy stąd, bo tu nie ma nic do jedzenia!

Czy Przegibek ma swoje spécialité de la maison?

Naszą specjalnością są naleśniki orawskie z pikantnym twarogiem, smażoną cebulką, posypywane oscypkiem. Wielu turystów przychodzi na Przegibek, aby je zjeść. Goście chwalą też sobie naszą zupę grzybową oraz czosnkową, a latem szczególną popularnością cieszy się nasza drożdżówka z kruszonką i jagodami, które sami zbieramy w okolicy.

Następne kryterium - „możliwość spożywania własnych posiłków w jadalni” i znowu pięć punktów.

W żaden sposób nie ograniczamy i nie ingerujemy w to, co spożywają turyści, staramy się tylko być konkurencyjni, tak by nasi goście woleli nasze menu od własnych kanapek. Wychodzimy też z założenia, że do swoich kanapek turyści zawsze coś u nas dokupią - herbatę, kawę, lub szarlotkę, której zazwyczaj nie mają w plecaku...

Kolejna pozycja testu - godziny otwarcia bufetu: cztery punkty na pięć możliwych

Bufet otwarty jest od 8.00 do 21.00 i przez ten czas można zamówić każde z dostępnych dań. A jak są chętni, to kuchnia pracuje „do oporu” - we wspólnym wszak interesie. Zawsze nakarmimy głodnego wędrowca, chociaż późnym wieczorem, po zamknięciu kuchni, zaproponujemy mu posiłek prostszy, niż za dnia. Rano też, po uprzednim uzgodnieniu wrzątek lub śniadanie można dostać wcześniej.

Dalej - wrzątek: dostępność i cena, tu znowu cztery punkty.

Wrzątek na Przegibku jest bezpłatny, mamy tylko skarbonkę, do której można wrzucić „co łaska”. Nie wywieramy natomiast żadnej presji, nie sprawdzamy ile i czy w ogóle ktoś zapłacił. Opłaty za wrzątek są absolutnie dobrowolne.

Raz tylko Przegibek dostał zero punktów - za brak wydzielonego miejsca na przygotowanie posiłków.

To prawda, brakuje nam tu kuchni turystycznej, ale nie mamy na to wpływu. Budynek schroniska nie został bowiem zaprojektowany jako obiekt turystyczny, lecz jest to zwyczajna stara chata, zaadaptowana na schronisko. Ale jeżeli ktoś prosi, by mu coś podgrzać, czy nawet ugotować, to nigdy nie odmawiamy, natomiast wpuszczać turystów do kuchni nie możemy, bo nie pozwala na to Sanepid.

Następna kategoria to „sen i wypoczynek”, kryterium - „wyposażenie pokoi”: cztery punkty.

Wyposażyliśmy pokoje najlepiej jak mogliśmy. Część własnym sumptem, część dzięki PTTK, kilka lat temu Spółka „Karpaty” przekazała nam bardzo ładne stoły i krzesła z Domu Turysty w Zakopanem, a w tym roku dostaliśmy łóżka. W pokojach są szafy, szafki, półki, wieszaki, aby każdy mógł wygodnie ulokować swój ekwipunek, to ważne szczególnie wtedy, gdy ktoś chce zamieszkać u nas na dłużej. Pokoiki są skromne i niewielkie, lecz staramy się zapewnić w nich nie tylko komfort snu. Jeżeli przyjdzie dwójka, to proponujemy im pokój czteroosobowy i w miarę możliwość staramy się nikogo już u nich nie kwaterować, bo wtenczas mają więcej miejsca i swobody. A osoby starsze rozmieszczamy w pokojach tak, aby nie musiały wspinać się na górne prycze piętrowych łóżek.

Za komfort noclegu Przegibek dostał „piątkę”.

Łóżka mamy rzeczywiście wygodne, sami nie śpimy na lepszych. W każdym pokoju są poduszki, koce i kołdry, a gdy potrzeba dajemy dodatkowe. Rzadko się to jednak zdarza, bo staramy się, aby w schronisku zawsze było ciepło.

No właśnie, za temperaturę w pokojach Przegibek też dostał pięć punktów.

To bardzo miłe. A zatem nie na darmo palimy w centralnym nawet latem, gdy trafi się kilka zimnych, deszczowych dni...

A czy kaloryfery mają własne regulatory temperatury?

Nie, niestety grzejniki na Przegibku są stare, więc nie da się ich ustawiać indywidualnie, jedyny, wspólny regulator znajduje się przy kotle.

Kolejna sprawa mająca niebagatelne znaczenie dla komfortu wypoczynku to cisza nocna. I kolejna „piątka” dla Przegibka.

Czasem trudno pogodzić potrzeby wszystkich gości, bo jedni chcą w nocy odpocząć, a drudzy... się zmęczyć. Rozmawiam, uprzedzam, tłumaczę i zazwyczaj nie mam problemów z niesfornymi turystami. W razie potrzeby wstaję i upominam, lecz zdarza się to niezmiernie rzadko. Nie mogę narzekać, a przecież nasze prywatne pokoje sąsiadują przez ścianę z jadalnią. W cieplejsze noce tym, którzy chcą pośpiewać doskonale służy ognisko, śpię dość czujnie i lekko, więc wychodzę z założenia, że jak długo hałasy nie budzą mnie, tak długo nie przeszkadzają innym.

Przegibek dostał pięć punktów za dostępność obiektu nocą.

Zgodnie z regulaminem PTTK przez całą dobę powinien być otwarty przynajmniej jeden przedsionek schroniska, ale u nas do jadalni można wejść zawsze, o każdej porze dnia i nocy. Można ogrzać się i przespać na ławie. A jeżeli turyści rezerwując nocleg uprzedzą, że zamierzają przyjść późno, to umawiam się z nimi, że otwarty będzie także ich pokój.

I rzeczywiście zdarza się, że rano zastaje Pani w jadalni śpiących turystów?

Owszem, rzadko, ale się zdarza.

Następne kryterium oceny schroniska to „umyty i suchy”. Tu Przegibek dostał tylko „trójkę” za ilość sanitariatów.

Bo liczba toalet niestety nadal jest skromna. Gdy przyszliśmy tu w roku 1987, to zimna woda doprowadzona była tylko do kuchni, natomiast w schronisku nie mieliśmy ani wody, ani ubikacji, ani prysznica. Beczka z wodą wisiała na drzewie, w pokojach stały wiaderka oraz miski i to wszystko. Pierwsze co mąż zrobił, to doprowadził wodę do ściany schroniska od zewnątrz i zamontował dwa zwyczajne, kuchenne zlewozmywaki. To już był luksus... Turyści żartowali wtedy, że łazienki na Przegibku mamy pięciogwiazdkowe... W zimie woda lała się cały czas, aby nie zamarzła, piękne lodospady tworzyły się w tych umywalkach. Potem dobudowaliśmy pomieszczenie z dwoma toaletami i prysznicami, które funkcjonują nadal, ale zimą jest tam bardzo zimno. Największą popularnością cieszy się więc wówczas jedyna łazienka na piętrze, do której - gdy schronisko jest pełne - wieczorami tworzą się kolejki.

Następna ocena, za jakość i czystość sanitariatów jest już wyższa - cztery punkty.

Bo skoro już warunki sanitarne na Przegibku są skromne, to staramy się, aby przynajmniej było w nich czysto. Staramy się, aby zawsze w łazienkach był papier, przecieramy podłogę po każdej wycieczce, bo gdy na zewnątrz jest mokro, to najwięcej błota zostaje właśnie na posadzce w sanitariatach.

A toalety są bezpłatne?

Tak, są bezpłatne dla wszystkich, zarówno dla nocujących w schronisku, jak i dla zatrzymujących się u nas na chwilę. Nie ma też żadnych dodatkowych opłat za korzystanie z prysznica.

Za ciepłą wodę Przegibek dostał „piątkę”.

Ciepła woda jest właściwie bez przerwy, bo przez cały dzień palimy w piecu kuchennym, który ogrzewa „podkowę”, podłączoną do naszego wodociągu. A gdy w schronisku jest duża grupa turystów, to rozpalamy ogień w osobnym kotle, zaopatrującym prysznice.

I - jak rozumiem - montaż „podkowy” oraz dodatkowego kotła jest Państwa zasługą?

No, tak - o tyle naszą, że pomyśleliśmy o tym podczas instalacji centralnego ogrzewania.

Wysoką notę otrzymali też Państwo za suszarnię.

Bo kuchenna ściana kominowa prowadzi w górę przez całe schronisko, czyli przez korytarz na pierwszym piętrze oraz stryszek. Ściana ta lekko rozgrzewa się gdy palimy w piecu i całą noc pozostaje ciepła. Na piętrze, na ścianie tej mąż zainstalował wieszaki, na których turyści mogą wysuszyć mokre ubrania, a w razie potrzeby buty suszymy naszym gościom przy piecu kuchennym.

Ostatnie kryterium - „komunikacja, pomoc, atmosfera” i znowu pięć punktów za telefony, e.mail’e oraz stronę w Internecie.

Telefony najczęściej odbieram osobiście i staram się, by nigdy nie dzwoniły na próżno. Natomiast pocztę elektroniczną obsługują dzieci, bo to dla mnie trochę zbyt trudne. Basia lub Paweł codziennie sprawdzają nasze konto i odpisują na e.mail’e tak, aby żaden nie pozostał bez odpowiedzi. Basia skończyła Technikum Hotelarskie i studiuje teraz Zarządzanie Noclegami, Turystyką i Gastronomią na pierwszym roku AWF w Katowicach, a Paweł kończy Turystykę Zagraniczną, mam więc w nich profesjonalne wsparcie. Znajomi żartują, że sama sobie wychowałam personel... A stronę w Internecie przygotował nam i prowadzi Szymon Rochowiak, który razem z nami bardzo dba o to, aby wszystkie informacje były aktualne. Staramy się na bieżąco publikować najważniejsze wiadomości, na przykład te o braku wolnych miejsc.

A czy można via e.mail zarezerwować nocleg na Przegibku?

Można, oczywiście. Trzeba jakoś nadążać za duchem czasu i potrzebami turystów, którym niekiedy łatwiej jest napisać do nas, niż zadzwonić. I z roku na rok wyraźnie mniej jest telefonów z rezerwacjami, a więcej e.mail’i.

Kolejną „piątkę” dostali Państwo za uprzejmość obsługi...

Turyści są u nas po prostu mile widziani, lubię rozmawiać, więc troska o dobre samopoczucie gości nie jest sztuczna i wymuszona. Zawsze staramy się odpowiedzieć na wszystkie pytania, a w razie potrzeby służyć pomocą, także fachową, bo mąż, córka i syn są ratownikami GOPR. Góry bywają nieprzewidywalne i zaskakujące, więc i problemy turystów potrafią nas zaskoczyć, a przewidzieć wszystkich nie sposób. Najważniejsze, by nikt tu nie został pozbawiony pomocy, czy to gość, czy sąsiad, bo na Przegibku jest jeszcze kilka domów. Teraz mieszkają w nich już niemal wyłącznie osoby starsze i nikt tu poza nami nie ma ani samochodu terenowego, ani skutera śnieżnego, więc w razie potrzeby robimy sąsiadom zakupy, lub zabieramy do lekarza. A z początku, gdy przyszliśmy na Przegibek i w osadzie były jeszcze dzieci, to razem z naszymi woziliśmy je do szkoły.

Następna najwyższa ocena za respektowanie ulg.

Udzielamy zniżek członkom PTTK oraz posiadaczom kart EURO < 26, rabat noclegowy przyznajemy także Honorowym Dawcom Krwi, jeżeli ostatnie pobranie miało miejsce nie dawniej, niż przed rokiem.

„Czwórka” dla Przegibka za dostępność materiałów informacyjnych.

Na zewnątrz wisi nowa, duża mapa Beskidu Śląskiego i Żywieckiego, a w środku piękna mapa Edwarda Moskały, z lat sześćdziesiątych. W bufecie można kupić przewodniki po okolicy oraz mapy, mamy też kilka starszych egzemplarzy do wglądu, więc można zajrzeć na szlak i zapamiętać drogę lub zrobić jej zdjęcie cyfrowe, bez konieczności kupowania.

Zupełnie jak w Empik’u...

Poza tym sami służymy bieżącymi informacjami. Co jeszcze? Przed schroniskiem stoi „rogacz” z drogowskazami oraz schematem szlaków, a obok bufetu wisi aktualny rozkład jazdy autobusów oraz informacja o kursowaniu lokalnych mikrobusów, wraz z numerem telefonu przewoźnika

Przedostatni punkt - dostępność jadalni niezależnie od spożywania posiłków: pięć punktów.

Nigdy nikogo nie wyganiam z jadalni, gdy ma ochotę tylko posiedzieć i porozmawiać. Na piętrze schroniska jest też świetlica, więc jeżeli zdarza się, że duża grupa akurat przychodzi na obiad, a stoliki są zajęte, to proszę o przeniesienie na górę. Nigdy nie miałam z tym problemów.

I na koniec: „czwórka” za atmosferę i wystrój schroniska.

Schronisko jest moim domem, a chyba każda gospodyni chce, by jej dom był przytulny, więc staram się jak umiem i dbam jak o własny dom.


Powyższy tekst został opublikowany w miesięczniku n.p.m. nr 8/2009


Strona główna