Stanisław Huruk - dyrektor Świętokrzyskiego Parku Narodowego

Podobno ze Świętego Krzyża widać Tatry...

Przypuszczalnie niemal rokrocznie, lecz udokumentowanych obserwacji jest bardzo mało. Jako pierwszy, zjawisko to opisał Stanisław Staszic.

A Pan Dyrektor widział?

Widziałem. Pod koniec lat osiemdziesiątych jechałem autobusem na Święty Krzyż, gdzie zatrudniony byłem wówczas w Pracowni Naukowo - Badawczej Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Tuż przed wjazdem do lasu zatrzymaliśmy się na przystanku. Przez przypadek popatrzyłem za siebie i... własnym oczom nie uwierzyłem: na horyzoncie majaczyły ośnieżone wierzchołki gór. Wyglądało to trochę jak fatamorgana.

Nic dziwnego, przecież w Tatry jest stąd blisko dwieście kilometrów!

Nie mogłem doczekać się wjazdu na szczyt, bo chciałem jak najszybciej upewnić się, że nie uległem złudzeniu. Wyskoczyłem z autobusu, pobiegłem na pierwsze piętro muzeum, otworzyłem okno... Wzrok mnie nie mylił... Na południu, daleko ale wyraźnie widać było góry. Nie ulegało wątpliwości, że są to Tatry. Największa szansa aby je stąd zobaczyć pojawia się w zimie, przy północnych wiatrach, które przynoszą ze sobą masy krystalicznie czystego powietrza. Ostatnie zdjęcie panoramy Tatr wykonane na Świętym Krzyżu przez Janusza Kuszewskiego pod koniec stycznia ubiegłego roku, wywołało w mediach prawdziwą sensację.

Rozmawiamy o Tatrach w Bodzentynie (tu siedzibę ma Dyrekcja ŚPN), więc może warto przypomnieć, że Świętokrzyski Park Narodowy istnieje dłużej niż Tatrzański...

Bo Góry Świętokrzyskie powstały wcześniej, niż Tatry... (śmiech). A poważniej: w listopadzie ubiegłego roku obchodziliśmy sześćdziesiątą rocznicę istnienia. ŚPN powstał cztery lata wcześniej niż TPN. W obecnych granicach Polski, starsze od naszego są tylko dwa parki narodowe: Białowieski oraz Pieniński.

Czyli ŚPN jest de facto drugim górskim parkiem narodowym w Polsce.

Tak, chociaż tutejsze wzniesienia, definicji gór nie spełniają całkowicie, bo wysokość 600 m n. p. m. (czyli pułap umownie uznawany za minimalny, aby dany obszar można było uznać za górski) przekracza tylko Łysica. Cóż, należy tylko cieszyć się, że region ten nazwano Górami Świętokrzyskimi, co jest tym bardziej uzasadnione, że - jak na góry przystało - pofałdowań tu nie brakuje, a różnice względne bywają duże.

Czym Świętokrzyski Park Narodowy może pochwalić się w sześćdziesięciolecie istnienia?

Szczególnie cieszy mnie przygotowanie nowej wystawy, otwartej właśnie na jubileusz. Poprzednia ekspozycja liczyła blisko czterdzieści lat i przetrwała ten czas niemal bez zmian. Gablotki, regały, opisy, suszone rośliny, wypchane zwierzęta, fragmenty minerałów, wyblakłe plansze. Wszystko to dawno zdezaktualizowało się pod względem formy. Poprzednia wystawa urządzona była według zasad wówczas obowiązujących i była imponująca, jej wykonawcy otrzymali wyróżnienie Ministra Kultury i Sztuki za sposób zagospodarowania obiektu zabytkowego, lecz teraz nie przystawała już do oczekiwań zwiedzających.

Jak zatem muzeum wygląda obecnie?

Przedstawiamy walory ŚPN oraz problemy ich ochrony na różnego rodzaju nośnikach informacji, pokazujemy filmy, zainstalowaliśmy prezentery, operujemy światłem i dźwiękiem. Zwiedzających oprowadza głos Krystyny Czubówny. Zrezygnowaliśmy z tradycyjnego schematu rozpoczynania ekspozycji od przedstawienia ogólnych informacji o Parku, o liczbie występujących tu gatunków roślin i zwierząt, o gatunkach cennych, zagrożonych oraz podlegających ochronie. Większość tego typów wystaw wygląda podobnie, więc ktoś zwiedzający dziesiątą, nie będzie już pamiętał pierwszej. Chcieliśmy tego uniknąć. Nie mnie oceniać, lecz opinie o naszym muzeum są bardzo przychylne.

Co zatem jest głównym przesłaniem ekspozycji?

Uświadomienie zwiedzającym, że najważniejszym zadaniem parku narodowego jest ochrona przyrody. Tłumaczymy więc jak funkcjonuje park narodowy, wyjaśniamy czym park narodowy (w przypadku naszego leśny) różni się od lasu gospodarczego, pokazujemy zagrożenia. Na specjalnej makiecie widać Góry Świętokrzyskie: najpierw w okresie holocenu, gdy człowiek był tu nieobecny i zalesienie sięgało stu procent, a potem - po lekkim dotknięciu - plansza odwraca się, prezentując stan obecny. Wrażenie jest niesamowite! To są dwa różne światy, najpierw z jednej strony oglądamy bezkresny, zielony las, potem - ułamek sekundy później - patrzymy na las... domów, z ostatnią zieloną wyspą w tym regionie - Świętokrzyskim Parkiem Narodowym.

To musi przemawiać do wyobraźni.

Zwracamy w ten sposób uwagę na dwa zagrożenia równocześnie: wylesianie terenu oraz - zbyt często bagatelizowane - niebezpieczeństwo fragmentacji obszarów leśnych. Tysiąc hektarów lasu bowiem, tworzonych przez tysiąc jednohektarowych zielonych wysp w otwartym terenie, nie stwarza warunków niezbędnych dla prawidłowego uformowania się typowo leśnej fauny i flory.

Tutaj las domów dosłownie napiera na Park.

Nie tylko tutaj, ten problem dotyczy niemal wszystkich parków narodowych w Polsce, lecz znacznie poważniejszy jest tam, gdzie lasy nie podlegają żadnej ochronie. Wokół wszystkich obszarów leśnych zaciska się pętla inwestycji, wokół ŚPN również. Gdy w roku 1979 osiedlałem się u podnóża Gór Świętokrzyskich, to miałem wrażenie tak absolutnej odludności tego miejsca, że nawet przez myśl mi nie przeszło, iż sytuacja może w tak krótkim czasie, zmienić się do tego stopnia. Wtedy wyprawa w Góry Świętokrzyskie wymagała nie lada wysiłku, dzisiaj ŚPN zaczyna powoli pełnić funkcję podmiejskiego parku dla Kielc.

Odległość wciąż ta sama, lecz kilometrów jak gdyby ubyło...

Park stał się zbyt łatwo dostępny. Wszędzie można dojechać, powstaje infrastruktura, rozbudowują się miejscowości, panuje moda na wznoszenie domów na odosobnionych działkach, a im bliżej Parku uda się postawić obiekt, tym jego lokalizacja jest atrakcyjniejsza i cena wyższa... Ale pytał Pan przecież czym możemy pochwalić się na sześćdziesięciolecie istnienia.

Czym zatem jeszcze?

W ubiegłym roku wyremontowaliśmy blisko dwieście metrów kładek i pomostów. Uporządkowaliśmy też ostatecznie parkowy system informacji w terenie, wszystkie tablice mają teraz ujednolicony wygląd. Aż trudno w to uwierzyć, lecz przed rozpoczęciem prac, gdy chaos osiągnął apogeum, odnotowaliśmy blisko sto różnych typów plansz. Warto wspomnieć również o instalacji ośmiu nowych czujników ruchu.

Czemu mają służyć?

Stałej i dyskretnej kontroli terenu w wybranych miejscach. Pierwsze wyniki potwierdzają nasze przypuszczenia: odnotowaliśmy sporą liczbę “dzikich” wejść na teren Parku, zarówno indywidualnych, jak i z przewodnikiem. Zebrane informacje zamierzamy wykorzystać do uporządkowania ruchu turystycznego, bo o ile można jeszcze zrozumieć pojedynczą osobą idącą na skróty, o tyle takie zachowanie przewodników jest niedopuszczalne. Ale wracając do naszych osiągnięć: bardzo znaczącym jest wydanie pierwszego numeru kwartalnika “Łysogóry”. Marzyłem o tym jeszcze zanim zostałem dyrektorem. Nasza działalność edukacyjna ma ograniczony zakres, natomiast poprzez “Łysogóry” możemy dotrzeć do znacznie szerszego grona odbiorców. Uważam, że każdy park narodowy powinien dysponować własnym periodykiem, pozwalającym zarówno na publikację materiałów naukowych, jak i na uniezależnienie się od mediów, poprzez prezentację swojego stanowiska w kontrowersyjnych kwestiach

A tych też nie brakuje. Czytałem, że poprzedni Dyrektor stracił stanowisko, bo nie chciał się zgodzić na zwrot zabudowań na Świętym Krzyżu, misjonarzom Oblatom...

To trudny temat, negocjacje trwają od lat. Komisja Majątkowa (w skład której weszli po połowie przedstawiciele strony rządowej i kościelnej) jednogłośnie oddaliła wniosek O. Oblatów o zwrot majątku. Zaznaczając przy tym, iż obiekt ten powinien nadal służyć społeczeństwu, z uwagi na rolę, jaką pełni w edukacji. Rozwiązaniem, o którym obecnie rozmawiamy z misjonarzami jest postawienie nowego budynku, przeznaczonego na cele muzealne.

W mediach pojawiły się też informacje, że pielgrzymi narzekają na pobieranie opłat za wstęp do miejsc kultu.

Ależ udostępniamy im bezpłatnie najwygodniejszą drogę od strony Huty Szklanej! Tam w ogóle nie ma punktu sprzedaży biletów wstępu. Podobnie jest na szlaku prowadzącym z Trzcianki. Opłaty pobierane są tylko przy wejściu w Nowej Słupi, lecz za darmo wchodzi tam każdy, kto oświadczy, że idzie na Święty Krzyż aby się pomodlić. Jeżeli jednak później, pielgrzym stwierdzi, że jednak ma ochotę zwiedzić muzeum, lub wejść na platformę widokową, to zostanie poproszony o wykupienie biletu. Czy można się temu dziwić?

Montaż platformy widokowej na gołoborzu też wywołał falę krytyki...

Nie ulega wątpliwości, że psuje krajobraz, bo jest elementem obcym. Z drugiej jednak strony poprawia bezpieczeństwo turystów i umożliwia swobodną obserwację gołoborza oraz północnego przedpola Gór Świętokrzyskich, co wcześniej było trudne. A wieża na Świętym Krzyżu szpeci otoczenie znacznie bardziej, lecz jakoś przyzwyczailiśmy się do niej...

Będzie tam tak stała do końca świata i o jeden dzień dłużej?

Docierają do mnie informacje, że dzięki cyfryzacji przestanie być potrzebna. Dla Parku najważniejsze jest jednak, aby plac pod nią zawsze należał do Skarbu Państwa, bo tylko tak można zagwarantować nienaruszalność tego miejsca i ochronić serce Gór Świętokrzyskich przed nieodpowiedzialnymi inwestorami. A jest to obszar szczególnie cenny: rezerwat archeologiczny oraz przyrodniczy, należący niestety do sieci Natura 2000.

Niestety?

Program Natura 2000 utrudnia nam realizację zadań, gdyż ma charakter głównie zachowawczy, natomiast parki narodowe chronią procesy ekologiczne, zachodzące na ich terenie. Jeżeli raz zgłosimy, że na przykład 40% ŚPN zajmuje "naturowy" zespół roślinny Abietetum polonicum, to zgodnie z wymogami programu Natura 2000, ten udział powierzchniowy powinien być zachowany w przyszłości. Przyroda jednak ma swoją dynamikę, więc zmiana powierzchni określonych zespołów leśnych jest nie tylko nieunikniona, lecz po prostu normalna, a wszelkie próby utrzymania w parku status quo “na siłę”, powinny być uznane za sprzeczne z naturą. Nie to jednak martwi mnie najbardziej.

Co zatem najbardziej martwi Pana Dyrektora?

Finanse. Likwidacja gospodarstw pomocniczych i przekształcenie parków narodowych w jednostki budżetowe, ale to temat na zupełnie odrębną rozmowę.

Zapytam zatem jeszcze o to, jak został Pan Dyrektorem Świętokrzyskiego Parku Narodowego?

Z wykształcenia jestem biologiem, absolwentem Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie. Tam poznałem dziewczynę, moją obecną żonę. Okazało się, że mieszka w Bielinach, u stóp Świętego Krzyża. Przeniosłem się tutaj. Rok przepracowałem na ówczesnej WSP w Kielcach i dowiedziałem się, że odchodzi entomolog z Pracowni Naukowo Badawczej ŚPN. Zgłosiłem się, okazja była wyjątkowa bo też jestem entomologiem, a własny dom w pobliżu stanowił mój dodatkowy atut. I tak trafiłem na Święty Krzyż, gdzie przepracowałem dwadzieścia lat. Dyrektorem zostałem po konkursie w roku 2006. Pracując w Parku obroniłem doktorat (z biegaczowatych terenu ŚPN). Potem podjąłem ponownie pracę na WSP, pozostając równocześnie zatrudnionym w Parku. W uczelni przygotowałem pracę habilitacyjną, a w roku 2010 objąłem stanowisko profesora Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. Wykładam zoologię bezkręgowców.

I sieje Pan postrach wśród studentów?

Chyba jestem na to zbyt łagodny... (śmiech). Rolą belfra jest uczyć, a nie pouczać. Udowodnić studentowi, że wie mniej niż ja, to żadna sztuka. Znacznie trudniej jest sprawić, aby polubił przedmiot, a to jest dla mnie najważniejszym celem.

A Pan Dyrektor sam polubił biegaczowate?

Pomógł mi w tym, badający je tutaj, profesor Leśniak. Na początku bowiem, nieco bezskutecznie próbowałem polubić czerwce. Nie przypadły mi jednak do gustu, bo są to niewielkie, miseczkowate owady, wizualnie niezbyt atrakcyjne. Dopiero Carabidae zdobyły moje serce. Ale dziś fascynują mnie wszystkie owady, to fantastyczna grupa zwierząt.

Wystarcza Panu Dyrektorowi czasu na wszystko?

Wystarcza, bo lubię pracować. Jestem dyrektorem Parku, ale praca naukowa nadal pozostaje moją pasją. Przygotowuję kilka osób do otwarcia przewodu doktorskiego, a to jest wielkie zobowiązanie. Opracowuję też monografię Carabidae Gór Świętokrzyskich, to niezwykle bogata problematyka, wymagająca wielu lat badań, lecz to już jest temat na wywiad w zupełnie innym czasopiśmie... (śmiech)

Rozmawiał: Kuba Terakowski

Wywiad został opublikowany w miesięczniku n.p.m. nr 7/2011. Wszelkie rozpowszechnianie i wykorzystywanie tego tekstu lub jego fragmentów, wymaga zgody Redakcji.


Strona główna