Rozmowa z Marcinem Bardelem oraz Marcinem Cikałą - pracownikami obserwatorium na Lubomirze


fot. Kuba Terakowski

Skąd się wzięło obserwatorium astronomiczne na Lubomirze?

Marcin Bardel: Wybudowano je tutaj w roku 1922. Inicjatorem postawienia obserwatorium na Lubomirze był profesor Tadeusz Banachiewicz, którego imieniem został nazwany obecny budynek.

Ale dlaczego akurat tutaj? Przecież w Krakowie - czyli całkiem niedaleko - pracowało już jedno obserwatorium.

To prawda, lecz postęp cywilizacyjny spowodował, że nocne niebo nas Krakowem było coraz bardziej rozjaśnione przez sztuczne światła i zadymione przez zakłady przemysłowe, co uniemożliwiało prowadzenie wielu obserwacji. I dlatego profesor Banachiewicz zaczął szukać innego miejsca. Brał pod uwagę trzy: w Gorcach, Górach Świętokrzyskich i na Lubomirze.

Czemu wybrał Lubomir?

Bo jest najbliżej Krakowa - w prostej linii raptem 33 kilometry. A poza tym nocne niebo nad Lubomirem było wówczas zupełnie czarne, żadna z okolicznych wsi nie dawała poświaty utrudniającej obserwacje. I do tej pory południowa strona nieba, czyli ta najważniejsza dla astronomów, jest ciemna. Gdy zapadła decyzja, właściciel tutejszych lasów - książe Kazimierz Lubomirski - podarował dziesięć hektarów Uniwersytetowi Jagiellońskiemu. Obserwatorium zostało otwarte 2. czerwca 1922, a pierwszy znaczący sukces odnotowano już trzy lata później, gdy Lucjan Orkisz odkrył z tego miejsca kometę, nazwaną potem jego imieniem. Na następne osiągnięcie trzeba było poczekać do lipca 1936, gdy Władysław Lis odkrył stąd kolejną kometę: Kaho - Kozik - Lis.

A skąd te pozostałe dwa człony w nazwie?

Bo - jak wiadomo - słońce najwcześniej zachodzi na wschodzie, więc tej samej nocy, tę samą kometę, w miarę jak zapadała ciemność, odkryli kolejno: najpierw Japończyk Kaho, potem Kozik - Polak pracujący w Kazachstanie, a na końcu Lis.

Co wchodziło w skład ówczesnego obserwatorium?

Dom mieszkalny oraz dwa pawilony obserwacyjne. Archiwalne zdjęcia można zobaczyć na parterze, gdzie jedno z pomieszczeń przeznaczyliśmy na ekspozycję poświęconą historii Lubomira. Kometa Orkisza została odkryta przez teleskop, który zauważył Pan na dole. Hitlerowcy nie zniszczyli go, gdyż został wyprodukowana w Niemczech.

A jakie były wojenne losy obserwatorium?

Budynek przetrwał aż do września 1944 roku, gdy wraz z sąsiednią miejscowością został spalony przez Niemców podczas akcji odwetowej za porażkę, którą ponieśli w potyczce z partyzantami AK przy Moście Glichowskim.

A po wojnie?

Wielokrotnie próbowano przystąpić do odbudowy, lecz kończyło się zawsze na zakładaniu komitetów, które kolejno upadały. Aliści pamięć o Pasmie Lubomira, jako miejscu sprzyjającym obserwacjom przetrwała, gdyż przez wiele lat na Polanie Podoły oraz w Schronisku na Kudłaczach organizowano obozy, na które przyjeżdżali studenci oraz astronomowie amatorzy. Z pewnością o wyborze tej lokalizacji decydowały nadal doskonałe warunki obserwacyjne.

Nie skończyło się jednak na obozach studenckich.

Tak. W roku 2003 powstał wreszcie komitet odbudowy, który nie upadł. W jego skład weszli pracownicy naukowi Uniwersytetu Jagiellońskiego i Uniwersytetu Pedagogicznego, członkowie Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii oraz władze Gminy Wiśniowa. Obserwatorium zostało otwarte 6. października 2007. Wyposażenie oraz sprzęt do obserwacji sfinansowały trzy uczelnie: UJ, UP oraz Uniwersytet Mikołaja Kopernika.

A do kogo formalnie należy ten obiekt?

Budynek jest własnością Gminy Wiśniowa, ale zarządza nim Zespół Placówek Oświatowych w Węglówce.

Dlaczego?

Bo prowadzimy tu przede wszystkim działalność dydaktyczną - przyjmujemy wycieczki szkolne, ale zapraszamy także turystów indywidualnych. Ja zatem, będąc pracownikiem obserwatorium, jestem de facto zatrudniony w ZPO Węglówka. Uczę religii w Kobielniku, a równocześnie jestem kierownikiem gospodarczym obserwatorium na Lubomirze. Dbam aby obiekt funkcjonował prawidłowo i oprowadzam wycieczki.

I jakim zainteresowaniem cieszy się zwiedzanie obserwatorium?

W roku 2008 było tu 5120 osób, a do października 2009 - około 4000. Doliczając 130 odwiedzin z roku 2007 można śmiało powiedzieć, że przez obserwatorium na Lubomirze przewinęło się już blisko 10.000 osób.

A co turyści mogą tutaj zobaczyć?

Wystawę poświęconą historii obserwatorium oraz prezentację multimedialną o dawnych i obecnych dziejach obiektu. Zimą dyżurujemy na Lubomirze we wszystkie soboty i niedziele, a latem dodatkowo w niektóre dni powszednie. Raz w miesiącu przez cały rok organizujemy nocne pokazy nieba, a w pogodne dni także Wenus i Słońca. Wszystko bezpłatnie.

Co można dostrzec z Lubomira podczas nocnych obserwacji nieba?

O szczegółach najlepiej rozmawiać z astronomem. Ja powiem tylko, że nocne obserwacje organizujemy gdy Księżyc jest tuż po nowiu, więc pokazuje się wieczorem na dwie - trzy godziny i wtedy można go wspaniale obserwować, a później zachodzi. Niebo robi się wówczas zupełnie ciemne, dzięki czemu znacznie wyraźniej widać wiele planet i gwiazd. Niestety, niektóre nocne prezentacje nie udały się, bo chmury skutecznie pokrzyżowały nam plany, zasłaniając całe niebo. A daty spotkań muszą być dostosowane do faz Księżyca, więc nie możemy ich zmieniać w zależności od prognoz pogody.

Gdzie można znaleźć informacje o terminach nocnych obserwacji?

W Internecie - na stronie obserwatorium oraz w witrynach Gminy Wiśniowa, ZPO Węglówka oraz Schroniska na Kudłaczach.

Czy wielu turystów przychodzi nocą na Lubomir?

Niewielu, po około 20 osób na każde ze spotkań.

Jak długo trwają obserwacje?

Od zmroku do północy.

A czy po ich zakończeniu można tu przenocować?

Nie, nie prowadzimy działalności hotelowej. Najbliższe schronisko znajduje się na Kudłaczach, a na Polanie Podoły powstaje pensjonat. Większość uczestników nocnych obserwacji nie potrzebuje jednak noclegu, bo przyjeżdża tu samochodami.

Na sam Lubomir?

Nie, to byłoby nielegalne. Najbliżej nas, auto można zostawić na Polanie Podoły, skąd trzeba już samodzielnie wejść na Lubomir. To zaledwie 1200 metrów, lecz w pionie aż 200, więc podejście jest dość strome. Obserwatorium stoi na samym szczycie, czyli na wysokości 904 m n.p.m.

Najwyżej z polskich obserwatoriów astronomicznych?

Nieco wyżej, bo na około tysiącu metrów działa Suchora w Gorcach.

Jak Pan trafił do pracy na Lubomirze?

Urodziłem się i mieszkam w pobliżu, więc jako dziecko wielokrotnie przychodziłem na Lubomir. Ruiny obserwatorium bardzo mnie intrygowały! Potem zainteresowałem się historią tego miejsca. Gdy ruszyła odbudowa przychodziłem tu co tydzień i robiłem zdjęcia, mam kompletną dokumentację fotograficzną od rozpoczęcia prac, aż po oddanie budynku do użytku. Gdy więc usłyszałem, że Gmina poszukuje pracownika do obserwatorium, to zgłosiłem się natychmiast. Moja dokumentacja zrobiła takie wrażenie, że również natychmiast zostałem zatrudniony... (śmiech). Nie bez znaczenia jest też z pewnością fakt, że prawie nikt nie mieszka bliżej obserwatorium niż ja - z domu na Lubomir idę około czterdzieści minut.

A czy obserwatorium na Lubomirze pracuje też jako... obserwatorium?

Jeszcze nie, ale o szczegóły proszę pytać astronoma - pana Marcina Cikałę.

 

Co pan na to, panie Marcinie?

Marcin Cikała: Prace naukowe właśnie powoli ruszają. Uniwersytet Mikołaja Kopernika zamontował w małej kopule teleskop, który przechodzi teraz przez szereg testów, niezbędnych by zacząć prowadzić profesjonalne obserwacje. Czekamy też na drugi, większy instrument z USA Brakuje nam dosłownie kroku do rozpoczęcia regularnych badań.

Jakiej klasy będzie sprzęt, którym ma dysponować Lubomir?

Teleskop ze Stanów ma zwierciadło o średnicy 50 centymetrów, w Polsce zamontowane są cztery większe - w Toruniu dziewięćdziesięciocentymetrowy i trzy „sześćdziesiątki” w innych obserwatoriach. Czyli nasz instrument będzie miał umiarkowane parametry, ale za to zostanie w pełni zautomatyzowany. Natomiast drugi teleskop, czyli ten, który już mamy jest wprawdzie mniejszy, ale to tak zwana Kamera Schmidt’a, umożliwiająca fotografowanie w jednym kadrze bardzo dużych fragmentów nieba. Na sfotografowanie Księżyca w pełni, standardowym teleskopem przeznaczyć trzeba około sześciu zdjęć, a nasz teleskop pozwala sfotografować fragment nieba, na którym zmieściłoby się 36 Księżyców. W Polsce, poza Lubomirem tylko Toruń ma taki instrument.

Jak zatem prowadzone są obserwacje nieba dla turystów, skoro pierwszy teleskop jest testowany, a drugi w drodze?

Mamy dwa mniejsze teleskopy: dwudziesto- i dwudziestopięciocentymetrowy, które w zupełności wystarczają do amatorskich obserwacji, a na wiosnę dostaniemy większy.

I co można przez nie zobaczyć?

Największym powodzeniem - jako najbardziej spektakularne - cieszą się obserwacje Księżyca i planet. Przy ładnej, stabilnej pogodzie widać stąd kilkukilometrowe twory na Księżycu, widać układ chmur Jowisza, pierścienie Saturna łącznie z Przerwą Cassiniego, fazy Merkurego i Wenus, a to wszystko w obrazie bardzo wysokiej jakości. Na wiosnę, przez mocniejszy teleskop, będzie można prawdopodobnie zobaczyć twory albedowe na powierzchni czterech największych księżycy Jowisza, a w najjaśniejszych mgławicach może pojawić się czerwonawy kolor.

Czy panu - jako astronomowi - trochę nie szkoda czasu na obserwacje Księżyca, planet, lub inne równie „banalne” pokazy dla turystów?

Cóż, z jednej strony rzeczywiście zawsze obawiam się, że oglądając Księżyc nie zauważę w innej części nieba jakiegoś rzadkiego i naukowo cennego zjawiska, które umknie mi bezpowrotnie, lecz z drugiej strony mogę bez końca patrzeć na Księżyc i za każdym razem „odkrywam” go sobie i naszym gościom na nowo.

Wspomniał Pan, że do prowadzenia obserwacji niezbędna jest odpowiednia pogoda, czy to coś więcej, niż po prostu bezchmurne niebo?

Znacznie więcej, bo poza brakiem chmur, niebywale istotna jest stabilna atmosfera, która cały czas drga, zachowując się tak, jak gdybyśmy niewielkie soczewki umieścili gdzieś w przestrzeni i szybko nimi poruszali. A światło przechodząc przez te „soczewki” zniekształca się i obraz w teleskopie jest znacznie gorszy. Aktywność atmosfery bywa różna, a obserwacje planet wbrew pozorom najlepiej prowadzi się nie w te „magiczne”, granatowe noce, gdy światło gwiazd aż drga (bo właśnie drga), lecz wtedy, gdy niebo jest lekko przydymione, a gwiazdy bardzo słabo migocą.

A czy te „soczewki” nad Lubomirem są jakoś szczególnie mało ruchliwe i przez to sprzyjają prowadzeniu obserwacji?

Z pewnością lokalizacja obserwatorium na szczycie góry jest w ogóle korzystna, natomiast trudno powiedzieć jeszcze, czy atmosfera nad Lubomirem jest znacząco mniej aktywna, gdyż takie badania dopiero prowadzimy. Nie ulega natomiast wątpliwości, że największym atutem tego miejsca jest dla astronomów ciemne niebo na południu. Północna część nieba na północnej półkuli nie jest dla nas tak istotna.

A dlaczego południowa strona nieba jest ciekawsza od północnej?

Południowa strona nie jest ciekawsza, rzecz w tym, że to wszystko, co w tej chwili jest po północnej stronie nieba - nisko nad horyzontem, albo nawet poniżej, za pół roku będzie wysoko na południu, bo Ziemia przesunie się wokół Słońca. Nie ma więc sensu prowadzić obserwacji na północy, gdzie przeszkadza warstwa atmosfery znacznie grubsza niż blisko zenitu.

Jak pan trafił na Lubomir?

Dyrektor Centrum Astronomii UMK gdzie kończę doktorat, pochodzi z Kobielnika u podnóża Lubomira i - może przez sentyment dla tych stron - zdecydował, że chce partycypować w działalności oraz wyposażeniu obserwatorium. Podobną decyzję podjął UJ, a ja łączę obydwa środowiska, gdyż studiowałem w Krakowie. Dodatkowo mieszkam w Proszowicach, więc mam na Lubomir względnie blisko.

I pan również jest formalnie pracownikiem szkoły?

Tak, jestem równocześnie kierownikiem obserwatorium i nauczycielem w Węglówce, uczę fizyki.

I jak się pan odnajduje w tej roli?

Cóż, choć bardzo lubię uczyć fizyki, to robię to bez takiego przekonania, z jakim uczyłbym astronomii, gdyby więcej tego przedmiotu znajdowało się w programie gimnazjum... (śmiech). Rekompensuję więc sobie ten deficyt na Lubomirze, gdzie całym sercem angażuję się w działalność dydaktyczną obserwatorium. Ruszył projekt Karpackie Niebo, będziemy dysponować tu dobrym sprzętem, będziemy częściej zapraszać na nocne obserwacje nieba, będzie można zobaczyć stąd przelot Perseidów oraz częściowe zaćmienia Księżyca i Słońca, będziemy pokazywać też wybuchy na Słońcu. Żadne obserwatorium w Polsce nie prowadzi tak aktywnej działalności popularyzatorskiej. Edukacja jest tu naszą najważniejszą misją.


Powyższy tekst opublikowany został w miesięczniku n.p.m. nr 1/2010


Strona główna