Czy Pana zdaniem używanie rowerów w Straży Miejskiej spowodowane jest modą, czy też rowery rzeczywiście ułatwiają strażnikom pracę? Czy na rowerze może Pan więcej, niż na piechotę?

Są miejsca gdzie na rowerze można dotrzeć łatwiej i szybciej niż pieszo lub samochodem, w centrum Krakowa to na przykład Planty lub bulwary wiślane. Rower nie musi stać w korkach, można nim jeździć po alejkach spacerowych.

Ale radiowóz też nie musi tkwić w korkach i też ma prawo jeździć alejkami.

Tak, ale wyłącznie podczas interwencji, w innych sytuacjach korzystamy tylko z ulic, gdzie radiowóz musi podporządkować się przepisom ruchu drogowego. Natomiast na rowerze docieramy wszędzie tam, gdzie samochodem dojechać nie sposób, lub trwa to znacznie dłużej.

A czy zdarzają się sytuacje, w których rower utrudnia pracę Straży, zamiast w niej pomagać?

No cóż, osoby pijanej nie przewieziemy na ramie do izby wytrzeźwień... (śmiech). Nie wozimy też rowerami blokad na nieprawidłowo zaparkowane samochody. W takich przypadkach wzywamy radiowóz. Kłopot z bezpiecznym pozostawieniem roweru może pojawić się także gdy interwencja wymaga wejścia na teren posesji. Jeździmy zawsze we dwóch, więc w takich sytuacjach jeden z funkcjonariuszy zostaje aby, pilnować naszych pojazdów, a to nieco rozprasza siły. Decydujemy się na to w wyjątkowych przypadkach, praktycznie strażnik podczas patrolu nie rozstaje się z rowerem.

Czy Wasze pojazdy są jakoś zabezpieczone przed kradzieżą?

Mamy specjalne, mocne zapięcia, ale staramy się raczej nie zostawiać rowerów bez opieki.

A czy zdarzyło się, aby Straży Miejskiej zginął rower?

Nie słyszałem o takim przypadku. Nasze jednoślady są dobrze oznakowane, “podpisujemy” z resztą nie tylko pojazdy Straży Miejskiej, rokrocznie organizujemy akcje, podczas których wszystkim chętnym rowery znakujemy bezpłatnie.

Jak to wygląda?

Przy pomocy specjalnego, elektrycznego rysika, w wybranym miejscu na ramie roweru nanoszony jest unikalny numer, widoczny tylko w świetle lampy ultrafioletowej. Numery te są przez nas ewidencjonowane. To ważne, bo wprawdzie większość rowerów ma własne numery fabryczne, lecz mało który właściciel pamięta o ich zanotowaniu, więc nawet w przypadku odnalezienia skradzionego pojazdu, może być trudno udowodnić swoje prawo do niego. Sam byłem zaskoczony, gdy po raz pierwszy pojechałem do Biura Rzeczy Znalezionych. Tam stoi mnóstwo rowerów, których nikt nie odebrał.

Bo może nikomu nie przyszło do głowy, aby tam szukać.

Możliwe, ale nawet jeżeli właściciel znajdzie tam swój rower, to na słowo honoru nie dostanie go z powrotem. Ale oznakowanie roweru przydaje się nie tylko w Biurze Rzeczy Znalezionych, pomaga też policji, prowadzącej sprawę kradzieży pojazdu.

Czy Pan osobiście woli uczestniczyć w patrolach pieszych, rowerowych, czy zmotoryzowanych?

Zdecydowanie preferuję rowerowe, łączące przyjemne z pożytecznym, czyli pracę z rekreacją. Bo patrolując podległy mi rejon, równocześnie jeżdżę na rowerze, na co wykonując inny zawód, mógłbym pozwolić sobie dopiero po godzinach.

A czy w Krakowie jest stała sekcja rowerowa Straży Miejskiej?

Niestety, nie ma. Brakuje nam funkcjonariuszy, aby utworzyć osobną sekcję rowerową. W oddziale pierwszym Śródmieścia mamy sześć rowerów i dziesięciu strażników posiadających stroje rowerowe.

Co wchodzi w skład takiego stroju?

Biała koszulka polo z napisem “Straż Miejska, Kraków”, krótkie spodnie typu “moro” koloru czarnego, buty rowerowe, białe skarpety, kurtki przeciwdeszczowe, kaski, rękawiczki - wszystko bardzo przyzwoitej jakości. Każdy z nas ma taki swój komplet.

A kto postanawia o tym, że danego dnia, w dane miejsce jedzie patrol rowerowy?

Kierownik referatu, który odpowiada za dyslokację służby w podległym mu rejonie. Przy ładnej pogodzie jeździmy od kwietnia, maja do października, a nawet listopada. Pojawiamy się wtedy na Plantach i bulwarach wiślanych, a strażnicy z pozostałych oddziałów, także w innych rejonach Krakowa. Staramy się trafiać na rowerach wszędzie tam, gdzie jazda radiowozem byłaby utrudniona, lub po prostu źle postrzegana - o nawet nie chce im się wyjść z samochodu! A na rowerze spotykamy się z wieloma bardzo przychylnymi reakcjami. Czasem jednak nawet pomimo pięknej pogody nie wyjeżdża żaden patrol rowerowy, bo wszystko zależy od tego, gdzie akurat jesteśmy najpotrzebniejsi.

Od jak dawna Straż Miejska w Krakowie używa rowerów?

Od około piętnastu lat.

Czy w patrolach rowerowych uczestniczą tylko mężczyźni?

Nie, od ubiegłego roku jeździ także jedna kobieta.

A kiedy Pan po raz pierwszy wsiadł na rower służbowo?

Cztery lub pięć lat temu.

I jest Pan najstarszym stażem wśród jeżdżących obecnie strażników?

Kilku kolegów zaczynało równo ze mną, ale żaden nie jeździ dłużej.

Czy przełożeni oddelegowali pana wtedy do tej służby, czy zgłosił się Pan sam?

Nikt ani mnie, ani nikogo z pozostałych funkcjonariuszy do tego nie zmuszał, nie było żadnego rozkazu, wszyscy zgłosiliśmy się z własnej woli. A chętnych było nawet więcej niż kompletów stroju rowerowego.

Czy strażnicy przechodzą jakieś szkolenia poświęcone stricte patrolom rowerowym?

Nie, Straż Miejska w Krakowie jeszcze takich szkoleń nie miała. Natomiast - o ile wiem - uczestniczyli w nich nasi policjanci, którzy na specjalne kursy wyjeżdżali do Holandii.

I czego ich tam uczono?

Na przykład zastosowania roweru do samoobrony oraz użycia go jako środka przymusu.

A Panu zdarzyło się użyć roweru w ten sposób?

Nie, kiedyś tylko wjechałem nim w środek bójki, zmuszając tym samym uczestników do rozproszenia, ale rowery służą nam przede wszystkim do transportu, nie używamy ich wbrew przeznaczeniu.

Ile godzin trwa patrol rowerowy?

Pracujemy w systemie ośmiogodzinnym, ale nocą nie używamy jednośladów. Jeździmy dwójkami, ja razem z partnerem najczęściej odpowiadam za odcinek bulwarów od zapory w Dąbiu do ujścia Rudawy, ale w razie potrzeby wjeżdżamy też w przylegające uliczki, na Grodzką i Stare Miasto, które w Krakowie jest prawie całe otwarte dla rowerzystów.

No, ale - jak rozumiem - Straż Miejska może wjechać wszędzie.

Wjechać? Tak, ale tylko do interwencji.

A czy rower Straży jest w razie potrzeby pojazdem uprzywilejowanym?

Nie, uprzywilejowane są tylko nasze radiowozy gdy używają sygnałów dźwiękowych lub świetlnych - niebieskich.

Jak wygląda przeciętny, codzienny patrol rowerowy?

Jeżeli nie mamy żadnego zgłoszenia, to jedziemy wybraną trasą, zwracając uwagę na wykroczenia - ktoś spożywa alkohol, ktoś nieprawidłowo zaparkował samochód, ktoś nielegalnie handluje, ktoś nie zapiął psa, ktoś po psie nie posprzątał - to najczęstsze przypadki na bulwarach. Zawsze też, gdy widzimy osobę leżącą, która wzbudza nasze podejrzenia, to pytamy czy nie potrzebuje pomocy. Najczęściej są to opalający się turyści, niekiedy osoby nietrzeźwe, ale czasem okazuje się, że ktoś rzeczywiście potrzebuje pomocy.

A sami rowerzyści? Czy też przysparzają Panu pracy?

Największe zagrożenie stwarzają Ci, którzy jeżdżą zbyt brawurowo, lekceważąc bezpieczeństwo swoje oraz innych i nie zdając sobie sprawy z tego, że przy dużej prędkości, w tłumie ludzi nie są w stanie ani zauważyć, ani przewidzieć każdej reakcji, każdego człowieka. Najczęściej ofiarami potrąceń na chodnikach i alejkach spacerowych są dzieci, które potrafią nagle i niespodziewanie wyskoczyć pod koła, nie dając rowerzyście szansy na ominięcie lub zahamowanie. Kolejnym wykroczeniem nagminnie popełnianym przez cyklistów jest przejeżdżanie przez przejścia dla pieszych.

Nie zsiadają aby przeprowadzić rower po pasach?

Nie chce im się zsiadać, nie biorą pod uwagę, że kierowca skręcający w prawo na zielonej strzałce, może nie spodziewać się, że ktoś znienacka i z taką szybkością wtargnie na przejście dla pieszych.

Powiedział Pan o zbyt szybkiej jeździe, ale przepisy nie wspominają chyba o żadnej prędkości obowiązującej stricte rowerzystów?

Tak, ale Kodeks Ruchu Drogowego mówi wyraźnie o dostosowaniu prędkości do warunków, a - niezależnie od przepisów - bezpieczeństwo i zdrowy rozsądek są w kdym przypadku najważniejsze. Trzeba też pamiętać, że pieszy na chodniku zawsze ma pierwszeństwo.

A poza tym rowerzyści chyba w ogóle po chodnikach jeżdżą nie całkiem legalnie, prawda?

No tak, bo tam gdzie maksymalna dozwolona prędkość samochodów nie przekracza 60 km/h - czyli na niemal całym terenie zabudowanym - tam rowerami po chodnikach jeździć nie wolno. Ale nigdy żaden cyklista nie dostał ode mnie mandatu za samą tylko jazdę po chodniku.

A pieszy za chodzenie po ścieżce rowerowej?

Też nie, ale zawsze upominamy roztargnionych, przypominając, że ten pas, którym idą należy do jednośladów.

To za jakie wykroczenia rowerzyści mogą spodziewać się mandatu?

Na przykład za jazdę pod prąd po ulicy jednokierunkowej, bo w takich sytuacjach zagrożony jest i sam rowerzysta i kierowca oraz piesi, którzy mogą nie spodziewać się pojazdu jadącego wbrew obowiązującemu kierunkowi ruchu, na dodatek bezszelestnie.

A za jazdę po ulicy Floriańskiej?

Tam staramy się nie karać, lecz tylko przypominamy, że to strefa ruchu pieszego. Pomoc, edukacja i dydaktyka są istotnym elementem naszego działania, więc w przypadku drobnych wykroczeń poprzestajemy na upomnieniach, rezygnując z mandatowania. Bolączką Krakowa jest brak skate parku, więc przez pewien czas mieliśmy problem z nielegalnymi “hopkami” na Placu Matejki, przy ulicy Pijarskiej, a nawet pod kościołem Mariackim, ale udało nam się opanować ten żywioł, samą tylko metodą perswazji. O! Proszę tam popatrzeć! Piesek właśnie się załatwił, a właścicielka po nim sprząta. To jeden z efektów naszej pracy.

Pewnie zauważyła, że się jej przyglądamy.

Wykluczone, nie mogła nas tutaj zobaczyć.

No, to chyba umówił się Pan z nią specjalnie na ten pokaz...

Codziennie widuję takie scenki.

Ile kilometrów pokonuje Pan podczas jednego patrolu?

Trudno powiedzieć, bo nasze rowery nie mają liczników, wszystko zależy od ilości interwencji, im jest ich mniej, tym przejeżdżam więcej. Myślę, że około dwudziestu - trzydziestu kilometrów dziennie.

Czy wszystkie rowery w krakowskiej Straży Miejskiej to Kellys’y, takie jak tu widzę?

W Śródmieściu mamy sześć identycznych Kellys’ów zakupionych na przetargu - zgodnie z obowiązującymi nas przepisami.

Czy zostały jakoś specjalnie przygotowane do pracy w Straży?

Na bagażnikach mają zainstalowane specjalne, sztywne, zamykane kufry z naszym logo i to wszystko. Poza tym niczym nie różnią się od rowerów “cywilnych”.

Kolory też są fabryczne?

Tak, nie były w żaden sposób przemalowywane. To są zwyczajne rowery z taśmy, tyle, że bardzo dobrej jakości, dotychczas nie mieliśmy z nimi żadnych problemów. Drobnych regulacji dokonujemy sami, a przeglądy okresowe są wykonywane w punkcie serwisowym.

A jakie jest wyposażenie patrolu rowerowego Straży Miejskiej?

Takie samo jak patroli pieszych - mamy kajdanki, ręczne miotacze gazu oraz radiostacje, nas wyróżniają przede wszystkim stroje.

Nie nosicie kamizelek odblaskowych?

Nie używamy ich za dnia, bo białe koszulki są doskonale widoczne z daleka, a nocą - gdy kamizelki są niezbędne - na rowerach nie jeździmy.

Czy Pana zdaniem kamizelki i kaski powinny być obowiązkowe dla rowerzystów?

Kaski na pewno, a kamizelki po zapadnięciu zmroku. Myślę jednak, że kamizelka nikomu nie przeszkadza i z czasem stanie się standardowa.

Ale między standardem, a obowiązkiem jest jednak pewna różnica, prawda?

No tak, a więc według mnie kask powinien być obowiązkowy, bo dobrze dobrany i odpowiednio zapięty, doskonale chroni głowę podczas upadku. Pamiętam jak kolarze podczas Wyścigu Pokoju jeździli w czapeczkach, a teraz niedopuszczalne jest, aby którykolwiek wyjechał na trasę bez kasku.

Czy zdarzyło się Panu ścigać na rowerze innego rowerzystę?

Tak, nawet wielokrotnie, ale jeszcze nikt nie uciekał przede mną na rowerze świadomie. Ostatnio na Plantach goniłem rowerzystę, który po prostu nie zorientował się kto go zatrzymuje, bo funkcjonariusz najczęściej kojarzy się z radiowozem, mundurem i kamizelką, a nie z białą koszulką, krótkimi spodniami i rowerem. Turyści widząc nas często w ogóle nie wiedzą z kim mają do czynienia.

A czy w razie potrzeby ma Pan wystarczająco szybki rower, aby dogonić każdego rowerzystę?

Zawsze znajdzie się ktoś szybszy, ale ja się nie wyściguję nigdy i z nikim. Nawet gdyby na rowerze uciekał sprawca przestępstwa, to nie goniłbym go sam, lecz włączyłbym do pościgu wszystkie patrole będące w pobliżu - zmotoryzowane, rowerowe i piesze.

Czy nietrzeźwi rowerzyści zdarzają się także w mieście?

Także? Zdarzają się równie często w mieście, jak i poza nim - podobnie jak pijani kierowcy. Na wsi, pod sklepem z piwem na rower wsiada pijany chłop, a w mieście student, wychodzący z pubu po kilku “browarach”. Wyglądają może inaczej, ale ilość promili alkoholu we krwi mają identyczną i zagrożenie na drodze stwarzają takie samo. Ogródki na Starym Mieście w Krakowie są obstawione rowerami i zapewniam Pana, że ich właściciele zazwyczaj nie piją tam soku z czarnej porzeczki, a po wyjściu raczej nie odprowadzą bicykla do domu na piechotę. Procedura w przypadku zatrzymania pijanego rowerzysty jest taka sama jak w wypadku kierowcy samochodu - wzywamy policję, która sprawdza alkomatem zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu i jeżeli stężenie przekroczy pół promila, to uznajemy, iż popełnione zostało przestępstwo.

Czy Straż Miejska pojawia się czasem na giełdach rowerowych?

Nie, tym zajmuje się policja i to głównie ta kryminalna, nieumundurowana.

Czy orientuje się Pan, w których miastach w Polsce działają rowerowe patrole Straży Miejskiej?

Chyba we wszystkich większych, wojewódzkich, ale także w wielu mniejszych, w Mrągowie, Murowanej Goślinie, Nałęczowie, Nowej Soli, Nysie, Piotrkowie Trybunalskim, Policach, Rumii, Ustce i wielu innych. Pomijając atuty, o których już rozmawialiśmy, to rower jest po prostu tańszy w eksploatacji niż samochód, co także ma dla nas znaczenie.

Czy po pracy, po powrocie z patrolu rowerowego zdarza się Panu wsiąść na rower?

Tak, gdy tylko czas i pogoda pozwalają. Wszyscy w rodzinie mamy rowery - żona, dzieci oraz ja i bardzo chętnie wybieramy się nimi razem na wycieczki.

A do pracy jeździ Pan rowerem?

Nie, do pracy mam dość daleko - kilkanaście kilometrów ruchliwych ulic i ani kawałka ścieżki rowerowej, jazda tamtędy nie byłaby dla mnie przyjemna. A teraz ja zadam Panu jedno pytanie.

Słucham?

Czy pamięta Pan numer alarmowy Straży Miejskiej?

986.

Zgadza się: 986. Identyczny w całej Polsce. W razie potrzeby zawsze można do nas zadzwonić.



Młodszy Inspektor Piotr Ptak - Straż Miejska Kraków Śródmieście.


Jakub Terakowski


Tekst opublikowany w magazynie „Rowertour” nr 11/2009



Strona główna