28.12.2000
Cieśnina Drake'a; Przylądek Horn: 550 57' S, 670 13' W

Morten pokazuje przeźrocza z Islandii, Grenlandii i Spitsbergenu. Oglądam znakomite slajdy morsów oraz niedźwiedzi polarnych i mnóstwo malowniczych pejzaży. W ten sposób daleka północ towarzyszy naszemu powrotowi na północ. Może pokaz ten ma pocieszyć nas, przypominając, że na naszej półkuli też nie brakuje mroźnych krajobrazów? A może ma zachęcić do udziału w następnej polarnej wycieczce? Tym razem arktycznej.

W samo południe przepływamy obok Przylądka Horn. Z Pacyfiku wracamy na Atlantyk. Ocean jest wzburzony. Na niebie kłębią się ciemne, ołowiane chmury. Wszak nie przypadkiem wody wokół Horn'u, mają sławę najburzliwszych na świecie.

Pakuję plecak, co wcale nie jest łatwe podczas sztormu. W czasie pożegnalnej kolacji wspominamy miejsca, które odwiedziliśmy kilka dni temu. Okazuje się, że większość z nas już tęskni za Białym Kontynentem. Nie bez powodu doświadczeni polarnicy mówią, że kto raz był na Antarktydzie, ten już zawsze będzie chciał tam wrócić. I ostrzegają, że Antarktyka "uzależnia". Sam jestem tego dobrym przykładem. Od dziewięciu lat, nie dawała mi spokoju myśl o powrocie na dalekie południe. A ten rejs wcale mnie nie "wyleczył". Chciałbym tam wrócić...
Następny dzień
Poprzedni dzień
Początek "Dziennika Podróży"
Strona główna