Babcia przygotowała nas do swojej śmierci. Wierzyła, że "po tamtej stronie" spotka się z Bogiem, wierzyła, że spotka tam dziadka. Cieszyła się, więc i nam nie pozwalała się smucić. Mówiła, że jej radość nie powinna być powodem naszego żalu. Mówiła, że nie można martwić się ze szczęścia najbliższych. Śmierć była też dla Niej wyzwoleniem od niedołężności i cierpienia, nie miała lekkiego życia, lecz zawsze wierzyła w dobroć ludzi i powtarzała, że świat zmierza ku lepszemu. Nawet w jej okupacyjnych opowieściach było wielu życzliwych Niemców i Rosjan. Po wojnie niezłomnie trwała w przekonaniu, że komuna zginie, bo zło nie może być wieczne, oczekiwała na upadek Związku Radzieckiego, co nam wtedy, w tamtych realiach wydawało się zupełnie niemożliwe. Odetchnęła z ulgą, gdy Papież spotkał się z Gorbaczowem, a po pierwszych wolnych wyborach - w roku 1989 - powiedziała, że może już umierać spokojnie. Zadbała o miejsce na cmentarzu, kupiła sobie szarą sukienkę do grobu (czarną uznała za zbyt żałobną), uporządkowała korespondencję.
     Późną jesienią roku 1989 przewróciła się i złamała staw biodrowy. Cierpiała, nie miała siły walczyć o życie, nie walczyła. Pamiętam jak dziś nasze pożegnanie w szpitalu, wychodząc zatrzymałem się w progu, Babcia uśmiechała się do mnie, pogodna i spokojna. Długo patrzyliśmy sobie w oczy, wiedziałem, że widzę ją po raz ostatni. Nadal ją widzę. Moja Mama została w szpitalu do końca. Babcia odchodziła cicho, delikatnie, powoli, jak gdyby zasypiała, wciąż lekko uśmiechnięta. Płakała tylko zakonnica pracująca w szpitalu - siostra Agnieszka (jak to możliwe, że wciąż pamiętam jej imię?).
     Babcia nie chciała kwiatów na grobie, prosiła by pieniądze przeznaczone na wieńce wpłacić na konto fundacji Tadeusza Mazowieckiego, a nie był to wówczas zwyczaj tak rozpowszechniony jak obecnie; babcia sama wpadła na ten pomysł. Nie chciała też tabliczki, nie miała dla niej znaczenia, mówiła, że my i tak będziemy wiedzieć gdzie została pochowana. Prosiła by po pogrzebie spotkać się u niej w domu - dokładnie tak, jak zawsze spotykaliśmy się tam na sobotnich obiadach. I spotkaliśmy się u niej tak, jak zawsze - był żurek, pierogi ruskie ze skwarkami, tłum ludzi i Babcia wśród nas...


babcia

babcia-nekrolog


Strona główna