PRZYŁAPANI W KOSÓWCE...

Już po raz "setny", podczas dyżuru nad Morskim Okiem, tłumaczyłem dokarmiającym pstrągi, że jest to gatunek drapieżny. Chleb, herbatniki, słone paluszki, chipsy, prażona kukurydza nie są naturalnym pokarmem tych ryb i im nie służą. Większość populacji tamtejszych pstrągów ma owrzodzone przewody pokarmowe, przypuszczalnie właśnie z powodu niewłaściwej diety. Ryby - durne i głodne - tłumaczyłem, zjedzą wszystko co wpadnie do wody, więc ludzie - pomimo najlepszych intencji - nie powinni ich dokarmiać. Tym razem słuchała mnie grupa dziesięciolatków. Byli wyraźnie zawstydzeni i bardzo przejęci losem "morskoocznych" pstrągów. Zwróciłem ich uwagę na ryby wyskakujące z wody by złapać muchy przelatujące tuż nad samym lustrem wody, razem przyglądaliśmy się pstrągom poszukującym na dnie drobnych skorupiaków - ich naturalnego pokarmu. Czułem się bardzo zadowolony z siebie - interwencja udana jak mało która! Byłem pewny, że dzieciaki na długo zapamiętają sobie ten "wykład". Mina mi zrzedła, gdy po kwadransie zauważyłem tę samą grupę, buszujacą w kosodrzewinie. Ręce mi opadły - bo ledwie zdążyłem wytłumaczyć im dlaczego dokarmianie pstrągów jest zabronione, a już będę musiał przypomnieć o zakazie schodzenia ze szlaków. Mocno nachmurzony wyciągnąłem dzieciaki z kosówki. I mina zrzedła mi po raz drugi, gdy dowiedziałem się po co tam poszli: wszyscy mieli garście pełne... much złapanych z myślą o pstrągach... Bo przecież - proszę Pana - owady to naturalny pokarm tych ryb!

Kuba Terakowski


Strona główna