Nordic walking - czyli dynamiczne marsze z kijkami - są coraz popularniejsze. Duża w tym zasługa firm, umiejętnie nakręcających koniunkturę, znaczącą rolę odgrywa też niewątpliwie moda na aktywny wypoczynek. Chyba jednak największą grupę entuzjastów zjednują tej dyscyplinie, jej rzeczywiste zalety.

Ojczyzną nordic walkingu jest Skandynawia, lecz moje pierwsze spotkanie ze "wspomaganiem" własnych nóg miało miejsce w Himalajach, dwanaście lat temu. Tam, na trasie trekkingu do bazy pod Everestem, po kilku dniach forsownej wędrówki z ciężkim plecakiem poczułem, że kolana definitywnie odmawiają mi posłuszeństwa. Do celu pozostał jeszcze tydzień drogi, a ja miałem problemy z wejściem na pierwsze piętro naszej kwatery. Wtedy przypomniałem sobie, że wszyscy mijani na trasie nepalscy tragarze używali specyficznych lasek. Zapytałem o nie gospodarza, miał jedną i odsprzedał mi ją. Tak wszedłem w posiadanie "prawdziwej" nepalskiej tokmy - kijka w kształcie mocno wydłużonej litery "T", której poprzeczka w czasie marszu służy za uchwyt, a podczas krótkiego postoju podpiera bagaż, pozwalając odpocząć bez zdejmowania ekwipunku. Dzięki tokmie doszedłem do celu, a po drodze zwróciłem uwagę na metalowe, składane kijki trekkingowe, już wtedy dość powszechnie używane przez "zachodnich" turystów. I tak się zaczęło, to był mój pierwszy "krok" w stronę nordic - walkingu, rok później - na Kilimandżaro - wspinałem się już z własnymi kijkami. Ten pierwszy krok był poniekąd ostatnim, gdyż pozostałem wierny kijkom trekkingowym, których używam teraz i w górach, i na plaży.

Czym się różnią? Wizualnie tylko nieznacznie. Kijki do nordic walkingu są cieńsze i lżejsze od trekkingowych, mają inaczej wyprofilowane uchwyty oraz końcówki, bywają też pozbawione funkcji regulowania długości. W górach korekta długości ma istotne znaczenie głównie na stromych podejściach (tu kijki powinny być krótsze) i zejściach (a tu muszą być wydłużone). Nordic walking uprawiany jest zazwyczaj w terenie płaskim, więc stała długość kijka jest wystarczająca. Zasadnicza różnica między kijami "górskimi" i "nizinnymi" tkwi w ich przeznaczeniu. Pierwsze służą nade wszystko wsparciu, drugie - niezwykle wszechstronnej gimnastyce. Trekkingowe pomagają zachować równowagę, odciążają kręgosłup, stawy oraz mięśnie nóg, a na podejściach pozwalają "podciągać się" na nich. Kijki do nordic walkingu porównać można do używanych w narciarstwie biegowym - wypychają idącego do przodu, przez co odciążają stawy kolanowe, biodrowe oraz dolną część kręgosłupa, uruchamiają obręcz barkową, korygują postawę i doskonale działają na układ krążeniowy - szczególnie górny, który pracując równomiernie - podobnie jak dolny - powoduje, że słabiej odczuwamy zmęczenie.

W podstawowym zakresie nordic walking można opanować samodzielnie. Na początek warto pamiętać o odpowiednim dobraniu kijków (odradzam przypadkowe zakupy) oraz ich długości (około 66% wzrostu użytkownika), wygodnym obuwiu, ubraniu i właściwym doborze trasy (podłoże powinno być "amortyzujące"). A przy pierwszych próbach starajmy się unikać błędu dość powszechnie popełnianego przez początkujących, którzy - intuicyjnie traktują kijek jak laskę i opierają się na nim. Pamiętajmy, że kijki nordic walking'owe służą głównie do odpychania! Dopiero wtedy poczujemy ich moc i dynamikę, gdy nauczymy się od nich "odbijać". Aby to osiągnąć należy wyćwiczyć "prowadzenie" kijków za sobą, pod możliwie dużym kątem. Drobną trudność może też początkowo sprawiać odpowiednia koordynacja ruchu nóg i rąk. Aliści po pewnym - zazwyczaj zaskakująco krótkim - czasie zauważymy, że kijki same "idą" obok nas, we właściwym rytmie, pod odpowiednim kątem i bez angażowania naszej uwagi. A kto nie chce uczyć się na błędach lub chce uczyć się od lepszych, ten może skorzystać z coraz bogatszej oferty kursów, organizowanych już w większości dużych miast. W Polsce działają obecnie trzy szkoły nordic walkingu, dysponujące kilkudziesięcioma nauczycielami każda. Ponadto, "Fundacja Aktywni" przeszkoliła już ponad dwustu instruktorów i przewodników nordic walkingu.

Dużym atutem tego sportu jest jego dostępność. Uprawiać go można nieomal wszędzie, na deptakach, ścieżkach, nawet bocznych dróżkach i - oczywiście - na plażach, zarówno podczas wakacji, jak i weekendy, a nawet w mieście - po pracy. O każdej porze roku i w prawie każdą pogodę. Nordic walking - co ważne - nie stawia bariery wieku i formy. Można trenować go wyczynowo, można bardzo rekreacyjnie. A ponadto - last but not least - nie zrujnuje przeciętnego domowego budżetu.

Wierzę w mądrość naszych przodków, a Ci od pokoleń instynktownie wspomagali swój "układ napędowy". Tokmy nepalskich tragarzy, kostury pielgrzymów, góralskie ciupagi (wszak nie tylko obronie, lecz także wsparciu służące) to przecież nic innego, jak prototypy współczesnych kijków. W ubiegłbym roku jedna z nie najmłodszych uczestniczek XXIV Gdańskiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę, przez całą drogę używała kijków do nordic walking'u i doszła do Częstochowy w świetnej formie. To nie tylko nadzwyczajny signum temporis, ale także doskonała rekomendacja. I chyba tylko jedną ma nordic walking wadę, muszę lojalnie uprzedzić: uzależnia! Kto raz "frunął na kijach" brzegiem morza, ten zawsze pozbawiony "wspomagania" będzie czuł się ociężały. To jedno z niewielu uzależnień, które służy zdrowiu. Warto mu ulec!

Kuba Terakowski

Tekst napisany dla magazynu Bałtyckie Podróże

Strona główna