Kilka dni temu potrąciła mnie rowerzystka na przejściu dla pieszych. Jechała pod prąd i niewłaściwą stroną drogi. Popełniła trzy wykroczenia równocześnie... Nikomu nic sie nie stało, lecz ten incydent sprowokował mnie do zastanowienia się nad tym, jak my - rowerzyści - jesteśmy postrzegani? Jakie stwarzamy zagrożenia, komu utrudniamy życie, kto ma przez nas kłopoty? Postanowiłem to sprawdzić.


Wojciech Stachoń (były zawodowy kierowca TIR'a, obecnie gospodarz schroniska PTTK na Starych Wierchach): przejechałem milion kilometrów po całej Europie, lecz nigdzie rowerzyści nie sprawiali mi tylu problemów, co w Polsce. Tam przestrzegają przepisów i zachowują się rozsądnie, tu są nonszalanccy, roszczeniowi i notorycznie lekceważą prawo. Tam na przykład zawsze jeżdżą gęsiego, tu wielokrotnie musiałem wyprzedzać dwóch, trzech, a nawet czterech kolarzy jadących obok siebie. Pół biedy, gdybym prowadził samochód osobowy, ale TIR waży 40 ton, więc nie jest tak zwrotny jak "maluch". Co jeszcze? Gdy stoję przed skrzyżowaniem z naczepą, a z prawej strony wyprzedza mnie rowerzysta, ledwie mieszcząc się między burtą i krawężnikiem, to muszę poczekać aż się przeciśnie. Za nic w świecie nie mogę wtedy ruszyć, czas płynie, światło zmienia się na czerwone, czekam... i wtedy w lusterku zauważam następnego kolarza z prawej strony... TIR potrzebuje całej szerokości pasa dla siebie. Wiem, że wyprzedzając pojazd jednośladowy muszę zachować przynajmniej metr odstępu, ale ten przepis powinien obowiązywać obydwie strony. Sam dwukrotnie "otarłem się" się o wypadek z rowerzystą - raz gdy nagle zjechał mi z chodnika prosto mi pod koła, i drugi gdy niespodziewanie wyjechał na środek jezdni. Być może omijał jakąś kałużę, dziurę, lub kratkę - nie wiem, bo jadąc ciężarówką w ogóle nie zwracam uwagi na takie drobne przeszkody. Co jeszcze? Na drogach górskich groźni są też rowerzyści przekraczający rozsądną prędkość. Kiedyś, w Bukowinie Tatrzańskiej, na stromym zjeździe, wyjechał mi na "czołówkę" rozpędzony kolarz, ewidentnie nie panujący nad pojazdem. Miał szczęście, że nie jechałem wtedy TIR'em... Pamiętam trzy podobne wypadki spowodowane przez rowerzystów na tej drodze, w jednym z nich zginęła staruszka przechodząca przez jezdnię. Nadmierna prędkość rowerzystów jest też problemem na szlakach. Od dwóch lat prowadzę schronisko w Gorcach, plagą są tu - wiadomo - motory, quady i samochody terenowe, ale wszystkie te pojazdy słychać z daleka, a rower pojawia się bezszelestnie. Od dawna nie wydarzył się tu ani jeden wypadek z udziałem pojazdu silnikowego, natomiast już przynajmniej kilku turystów zostało potrąconych przez kolarzy. A o ilu takich incydentach nie wiem? Turyści rzadko się skarżą, bo rowery są teraz takie modne, "ekologiczne" i promowane w mediach, że nikt nie ma odwagi powiedzieć o nich złego słowa. Trzeba przecież być trendy... "Poprawność polityczna" nie pozwala na ich krytykę.


Jarosław Rabiasz (wieloletni komendant Straży Parku TPN): droga do Morskiego Oka została zamknięta dla rowerzystów ponieważ nie przestrzegali obowiązującego tam ograniczenia prędkości. Powyżej Palenicy Białczańskiej wielokrotnie zatrzymywaliśmy i upominaliśmy nadmiernie rozpędzonych rowerzystów, niestety bezskutecznie. Dlatego Dyrektor TPN podjął decyzję o zakazie wjazdu rowerami do Morskiego Oka.


Grzegorz Bryniarski (podleśniczy, TPN, O.O. Morskie Oko): latem 1996 roku na drodze tej wydarzyło się aż dziewięć wypadków, w których potrąceni zostali turyści. Ofiara najpoważniejszego z nich, kilkuletnia dziewczynka, trafiła do szpitala z połamanymi żebrami i wstrząsem mózgu.


Kierowca ZTM Gdańsk (proszący o anonimowość): na zewnątrz autobusu najgroźniejsi są beztroscy rowerzyści, którzy zmuszają mnie do gwałtownego hamowania, w wyniku którego pokrzywdzeni mogą zostać pasażerowie. Najbardziej kłopotliwi jednak, zarówno dla mnie, jak i dla podróżnych, są rowery wewnątrz autobusu. Dawniej na pokład można było wprowadzić jeden rower, a teraz - zgodnie z nowymi przepisami - nieograniczoną ilość. Jak to wygląda w praktyce? Gdy w środku są już trzy rowery, to matka z wózkiem nie wsiądzie. O wózku inwalidzkim nie wspominając... Co mam robić? Prosić aby jeden z rowerzystów wysiadł? Prosiłem, ale przestałem, bo jeszcze nigdy żaden nie posłuchał... Decydować kto może pojechać, a kto musi poczekać na następny kurs? Mowy nie ma! I tak nikt nie będzie zadowolony, a wszyscy napiszą skargi: i rowerzyści, i piesi. ZTM pozuje na przyjazne rowerom, bo taka jest teraz moda, a konsekwencje ponoszą kierowcy oraz pasażerowie. Mam zadbać o bezpieczeństwo na pokładzie autobusu, zapewnić drożność przejść, zadbać o widoczność. Z więcej niż jednym rowerem w środku jest to niewykonalne! Latem, linia 127 jest dosłownie oblegana przez cyklistów, którzy potrafią wepchać się do środka tylko po to, aby przejechać dwa - trzy przystanki, ze sprawnym rowerem i przy ładnej pogodzie. Może wprowadzenie opłat za przewóz rowerów ograniczyłoby ten proceder?


Igor Krajnow (ZTM Warszawa, Rzecznik Prasowy): ZTM dostrzega potrzeby rowerzystów, umożliwiając im bezpłatny przewóz jednośladów. Niekiedy jednak cykliści swoim zachowaniem powodują, że nasi pasażerowie lub kierowcy poddają w wątpliwość słuszność takich działań. Zdarzały się na przykład próby wsiadania z rowerem do zatłoczonych pojazdów w godzinach szczytu. Dla części pasażerów rower na pokładzie autobusu może być uciążliwy, gdyż zajmuje dużo miejsca, można się od niego pobrudzić, a w przypadku gwałtownego hamowania nietrudno o obrażenia. Drugą sytuacją irytującą kierowców i pasażerów, jest jazda rowerem po "buspasie". Na zatłoczonej jezdni, autobus nie ma możliwości ominięcia rowerzysty i traci niepotrzebnie czas. Takie sytuacje zdarzają się często na ul. Modlińskiej oraz na mostku nad Kanałem Żerańskim.


Adam Pelant (MPK Poznań, Biuro Promocji Spółki): nasi kierowcy najczęściej skarżą się na rowerzystów jeżdżących bez oświetlenia, gwałtownie ich wymijających, nie sygnalizujących zamiaru skrętu, nie respektujących czerwonych świateł, jeżdżących ze słuchawkami na uszach oraz - niestety - nietrzeźwych.


Piotr Ptak (młodszy inspektor Straży Miejskiej w Krakowie): największe zagrożenie stwarzają Ci rowerzyści, którzy jeżdżąc brawurowo, lekceważą bezpieczeństwo swoje oraz innych, nie zdając sobie sprawy z tego, że przy dużej prędkości, w tłumie ludzi nie są w stanie ani zauważyć, ani przewidzieć każdej reakcji, każdego człowieka. Najczęściej ofiarami potrąceń na chodnikach i alejkach spacerowych są dzieci, które potrafią nagle i niespodziewanie wyskoczyć pod koła. Nota bene wszędzie tam gdzie maksymalna dozwolona prędkość samochodów nie przekracza 60 km/h - czyli na niemal całym terenie zabudowanym - rowerami po chodnikach jeździć nie wolno, ale nikt nigdy nie dostał ode mnie mandatu za samą tylko jazdę po chodniku. Karzemy natomiast za jazdę pod prąd po ulicach jednokierunkowych, bo w takich sytuacjach zagrożony jest i sam kolarz i kierowcy oraz piesi, którzy mogą nie spodziewać się pojazdu jadącego wbrew obowiązującemu kierunkowi ruchu, na dodatek bezszelestnie. A z największą surowością traktujemy nietrzeźwych. Ogródki na Starym Mieście w Krakowie są obstawione rowerami i zapewniam, że ich właściciele zazwyczaj nie piją tam soku z czarnej porzeczki, a po wyjściu raczej nie odprowadzają roweru do domu na piechotę...


Ppłk Luiza A. Sałapa (Dyrektor Biura Penitencjarnego, Centralny Zarząd Służby WIęziennej): obecnie w zakładach karnych wykonywanych jest około 2500 orzeczeń wobec "pijanych rowerzystów".


Zbigniew Wodecki (piosenkarz i kompozytor): jako kierowca, za najbardziej niebezpiecznych uważam rowerzystów nietrzeźwych i nieoświetlonych. Trzeba nie mieć za grosz wyobraźni by bez odpowiednich świateł wyjechać nocą na drogę. Zza szyby, nawet w dobrych warunkach, taki pojazd widać w ostatniej chwili. A kierowca oślepiony dodatkowo przez auto akurat nadjeżdżające z przeciwka, może w ogóle nie mieć szansy na zobaczenie ciemnej sylwetki na jezdni przed sobą. Warto o tym pamiętać! Nieoświetlonych rowerzystów można niestety spotkać wszędzie, także w miastach, wystarczy wyjść wieczorem na spacer by zobaczyć kilku. Aż strach pomyśleć jak wygladałyby nasze ulice, gdyby właściciele samochodów analogicznie lekceważyli przepisy. Natomiast jako pieszy najbardziej obawiam się o bezpieczeństwo moich wnuków, gdy widzę rozpędzonych kolarzy lawirujących w tłumie ludzi. I myślę jakim prawem narażają mnie na stres, a moich bliskich na potrącenie? Wolność rowerzysty kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność pieszego i kierowcy. Generalnie jednak jestem bardzo przychylny rowerzystom, bo uważam, że wraz z dobrą komunikacją stanowią jedyną szansę na odkorkowanie miast.


Ryszard Kulawik (taksówkarz z Gdańska): rowerzyści muszą być lepiej widoczni, brak świateł jest niedopuszczalny, a sama migająca lampka z tyłu niewystarczająca. Przedni reflektorek także jest niezbędny, bo jak mam ustąpić pierwszeństwa pojazdowi, którego nie widać? Mnie chroni karoseria, a mimo to dbam o własne bezpieczeństwo bardziej, niż niejeden bezbronny rowerzysta. To absurd! O każdej porze dnia i nocy doskonale sprawdzają się na drogach kamizelki odblaskowe. Uważam, że we własnym interesie powinni je nosić wszyscy rowerzyści.


Grzegorz Magdziarz (kierownik serwisu EFP SA - Autoryzowany Dealer Subaru i ASO Subaru): lubię rowerzystów, nie przeszkadzają mi i nie mam do nich żadnych poważnych zastrzeżeń. Jedyne co czasem bywa nieprzyjemne, to wyprzedzanie z prawej strony w miejscach niedozwolonych (gdyż trudno mi spodziewać się tam pojazdu w ruchu) oraz przejeżdżanie przez przejścia dla pieszych (gdy rozpędzony cyklista gwałtownie wpada z chodnika na pasy z zaskakującą szybkością tam, gdzie raczej można oczekiwać pieszego, idącego właściwym mu tempem). Zawsze staram się wyprzedzać rowerzystów zostawiając znacznie większy odstęp, niż metr wymagany przez przepisy, najchętniej w ogóle zjeżdżam na sąsiedni pas, więc niekiedy muszę zwolnić i poczekać aż droga z przeciwka będzie pusta, ale to nie stanowi dla mnie żadnego problemu.


Aleksandra Kostrzewska (socjolog): zamyśliłam się kiedyś idąc chodnikiem, który od ścieżki rowerowej oddzielony jest tylko niewyraźnym białym pasem. Nie minęła minuta, gdy wyprzedził mnie cyklista wrzeszcząc, że tędy chodzić mi nie wolno! A Ty nigdy nie jechałeś po chodniku? - odparowałam. Wkurzają mnie też rowerzyści, którzy agresywnie dzwonią na pieszych idących chodnikiem. Niech sobie jeżdżą, nie przeszkadzają mi, ale wolałabym gdyby mówili przepraszam.


Dozorca kamienicy w Krakowie (proszący o anonimowość): ulicę od podwórka oddziela tu brama (z metalowych prętów), do której nagminnie przypinane są rowery klientów kilku pobliskich pubów. W takich sytuacjach często nie mam jak ruszyć skrzydłem bramy, aby - zależnie od potrzeb - zamknąć ją albo otworzyć.


Barbara Gęgotek (administrator nieruchomości): w jednej z nieruchomości, którymi zarządzam mieszkańcy czwartego piętra, wnoszą swoje rowery na górę tak nonszalancko, że wszystkie ściany po drodze są "opieczętowane" czarnymi śladami opon. W innym budynku rowerzystka uporczywie przypina swój pojazd do drzwi piwnicy, utrudniając przejście pozostałym lokatorom, nie pomagają żadne nasze interwencje. Może są to pojedyncze przypadki, ale trzeba myśleć gdzie się przypina rower.


Wiesław Buga (właściciel serwisu rowerowego): najbardziej deprymujący są klienci o słabej wiedzy technicznej, którzy kwestionują nasze opinie. Nie ułatwiają też pracy Ci, którzy dostarczają do serwisu rowery "zajeżdżone" do końca. A brudne? Przyzwyczailiśmy się. Na czystość pojazdu patrzymy bardziej przez pryzmat dobrego wychowania właściciela, niż uciążliwości.


Pracownik Urzędu Miasta Kołobrzeg (proszący o anonimowość): w roku 2004 Kołobrzeg otrzymał dotację na budowę ścieżki rowerowej. Jej przebieg wytyczono po prowadzącym tam wcześniej czerwonym szlaku turystycznym (stanowiącym fragment międzynarodowej trasy pieszej E-9), bo tak było najprościej. Następnie trakt ten zamknięto dla pieszych. Początkowo Straż Miejska nakładała tam nawet mandaty na osoby chodzące czerwonym szlakiem. Po wielu interwencjach spacerowicze przestali być karani, lecz nadal do rezerwatu Solne Bagno legalnie dotrzeć można tylko na rowerze, a drożność międzynarodowego szlaku pieszego E-9 na odcinku Kołobrzeg - Podczele jest przerwana.


Mieszkaniec Olsztyna (proszący o anonimowość): w najbliższym czasie ma ruszyć budowa trasy rowerowej wokół Jeziora Długiego, której plan wykonania przewiduje wycięcie prawie dwustu drzew. Ta "ekologiczna" inwestycja spowoduje zatem bardzo poważne zniszczenie środowiska. Miejski Zarządu Dróg i Mostów nie zamierza jednak dokonać żadnych zmian w projekcie, gdyż obawia się cofnięcia unijnego dofinansowania.


I na koniec mały "przegląd prasy". Z przeprowadzonej przez "Rowertour" sondy wynika, że 40% Czytelników nie ma przy rowerze dzwonka, który przecież - obok oświetlenia i hamulca - stanowi wymagany ekwipunek naszych jednośladów. A ilu z nas nie ma oświetlenia? Nie wiem, może to pytanie do następnej sondy? Tymczasem spróbujmy wyobrazić sobie - analogicznie - kilkadziesiąt procent samochodów jeżdżących bez obowiązkowego wyposażenia...


A wszystkim, którzy chcą zobaczyć jak jeden rowerzysta potrafi zablokować ruch na drodze, polecam ten filmik: http://www.youtube.com/watch?v=673s5gEN9fI


Wiem, że przedstawiłem wybiórczo racje tylko jednej strony, ale taki był mój cel, bo o problemach, na które trafiają rowerzyści pisaliśmy już wielokrotnie. W cytowanych wypowiedziach pojawiają się zarzuty różnego kalibru, czasem "tylko" utrudniamy komuś życie, czasem stwarzamy poważne zagrożenie, nawet dla życia. Warto się nad tym zastanowić. I nie tylko zastanowić...

Jakub Terakowski

Wywiad został opublikowany w miesięczniku "Rowertour" nr 9/2010. Wszelkie rozpowszechnianie i wykorzystywanie tego tekstu lub jego fragmentów, wymaga zgody Redakcji.


Strona główna