Rozmowa z Małgorzatą Zaitz i Jakubem Milczarkiem, założycielami Akademickiego Klubu Radiowo - Turystycznego "Ryjek"


Fot. Bartosz Ostrowski, Jakub Milczarek

Nigdy nie nagrywałem wywiadu z dwiema osobami równocześnie, wydaje mi się, że powinienem zatem poprosić Was abyście na moje pytania odpowiadali kolejno.

To nie będzie dla nas żaden problem, jesteśmy do tego przyzwyczajeni z racji krótkofalarstwa. Zawsze jedna osoba mówi przez radio, druga słucha, a potem „przekazujemy mikrofon” i zamieniamy się rolami.

Jak powinienem Was przedstawić Czytelnikom?

Małgorzata Zaitz, SQ9MCK oraz Jakub Milczarek SQ7HJI

No dobrze, ale dlaczego w ogóle w miesięczniku „n.p.m.” ma pojawić się rozmowa z krótkofalowcami?

To może warto byłoby przedstawić nas jako tak zwane „Ryjki”, bo są osoby, które nas w ten sposób kojarzą.

A co to są „Ryjki”?

Ryjek, ten z Muminków, jest naszą klubową maskotką. Jakub postanowił, że Ryjek pojawi się też w nazwie oraz logo Klubu.

Fan Club Muminków na łamach „n.p.m.”?

No tak, z całej Doliny Muminków na patrona powinniśmy może wybrać raczej Włóczykija, lecz to byłoby zbyt banalne. Ryjek jest inny, dziwny, śmieszny - dlatego zdecydowaliśmy się na niego.

Ale nadal nie wyjaśniłaś co to jest „Ryjek”, poza tym, że maskotka Jakuba.

To Akademicki Klub Radiowo - Turystyczny „Ryjek” SP9KGP.

Zaczyna się zatem wyjaśniać skąd krótkofalowcy w „n.p.m.”. Czy pamiętacie kiedy i jak poznaliśmy się? Bo ja - wstyd przyznać - nie mogę sobie przypomnieć. Może na Marszu Dla Orkiestry?

Chyba wcześniej. Po raz pierwszy uczestniczyliśmy w Marszu w roku 2007, a już latem 2006 korespondowałem z Tobą - jako z autorem strony Schroniska PTTK na Luboniu Wielkim - w sprawie bazy „Ryjka” w tym schronisku. Wtedy powstał nasz Klub i szukaliśmy miejsca na siedzibę, bo stały adres jest wymagany przez Urząd Komunikacji Elektronicznej.

Dlaczego wybraliście Luboń?

Bo gospodarz schroniska jest bardzo otwarty na wszelkie inicjatywy. Myślałem, że „Ryjek” będzie najwyżej w Polsce zlokalizowanym klubem krótkofalarskim, ale okazało się, że Klub Konstruktorów Przemienników Radiowych i Telewizyjnych – SP9YKD ma bazę na Skrzycznem, a więc troszkę wyżej. A my teraz mamy już dwie stałe siedziby - poza Luboniem także w Schronisku PTTK na Kudłaczach.

Na czym polega stałość siedziby? Cały czas ktoś z Was tam dyżuruje?

Nie, ale dzięki gospodarzom schronisk bazy są czynne non stop. Mamy tam zainstalowane anteny i trochę sprzętu radiowego, który jest dostępny dla wszystkich krótkofalowców. My natomiast tworzymy klub bardziej w ruchu, niż stacjonarny, więc nasze siedziby mają charakter nieco symboliczny.

Czyli każdy krótkofalowiec może przyjść na Luboń albo Kudłacze i skorzystać z Waszego sprzętu?

Tak, na Luboniu mamy dwie anteny (na UKF oraz wielopasmową na fale krótkie) w tak zwanej „jedynce”, klucz można dostać w recepcji schroniska, wystarczy mieć własne radio i ewentualnie zasilacz. Natomiast skorzystanie z naszej bazy na Kudłaczach wymaga wcześniejszego uzgodnienia terminu. Tam mamy osobny pokój krótkofalarski, wybudowany de facto przez Krzyśka Knofliczka, przy naszym sporym udziale.

A po co krótkofalowcowi pokój? Przecież i tak ma własne radio, więc równie dobrze może nadawać z jadalni schroniska lub najbliższego szczytu.

Radio w krótkofalarstwie jest najmniej ważne. Najistotniejsza jest antena. Im lepszą masz antenę, tym lepsze masz łączności. Niebagatelne znaczenie ma także wysokość i ukształtowanie terenu, tutaj Luboń jest bezkonkurencyjny. Jeden z kolegów powiedział kiedyś, że tam działa centrum sterowania światem. Luboń jest otwarty na wszystkie strony, więc i słychać na nim ze wszystkich stron.

Co słychać?

Nie tylko krótkofalowców, ale także służby techniczne, straż, pogotowie...

A podsłuchiwanie takich rozmów jest legalne?

Tak. Nielegalne jest przekazywanie informacji pozyskanych w ten sposób, wykorzystywanie, nagrywanie, retransmitowanie oraz - oczywiście - włączanie się do rozmów. Nasłuchiwanie - jako jedyna czynność - jest dozwolone.

Jaki zatem zasięg oferują anteny na Luboniu i Kudłaczach?

Udało nam się małą mocą nawiązać kontakt ze stacją nadającą z wybrzeża Francji oraz - również małą mocą - ze stacjami w Anglii i Szkocji, które podobnie jak my - nadawały terenowo.

Terenowo?

No tak, bo inaczej nadaje się z domu, gdzie masz „mocny” sprzęt, duży zasilacz, solidne anteny, gorącą herbatę i ciepły kaloryfer, a inaczej w terenie - gdzie moc stacji jest niewielka, anteny prowizoryczne i deszcz pada na radio.

Ale przecież w schroniskach też jest ciepło, sucho i herbaty nie brakuje - zupełnie jak w domu.

Owszem, czujemy się tam jak w domu, ale radiostacja taka ma jednak bez porównania słabsze parametry.

Dlaczego tak podkreślacie tę małą moc stacji?

Bo łączności małą mocą dają więcej satysfakcji i są trudniejsze gdyż trzeba zrobić dobrą antenę i postawić ją w odpowiednim miejscu. W każdym sporcie istnieje rywalizacja, jeżeli gdzieś można bez problemu „dowołać się” mając 100 Watów, a nam udaje się nawiązać łączność wykorzystując zaledwie 5 Watów, to frajda jest bez porównania większa.

Czyli to, że nie łączycie się z Lubonia z Antarktydą jest tylko kwestią Waszego wyboru i proste zwiększenie mocy pozwoliłoby Wam mieć w zasięgu całą kulę ziemską?

Nie, to nie takie proste, bo my nie mamy ani uprawnień na dużą moc (powyżej 500 Watów), ani odpowiedniego sprzętu.

Powiedziałeś, że „Ryjek” jest bardziej mobilny od innych klubów krótkofalarskich.

Tak, bo po pierwsze tworząc „Ryjka” chcieliśmy zmienić w społeczeństwie (to tak ładnie brzmi) stereotyp krótkofalowca siedzącego przy radiu w ciepłych kapciach, ze słuchawkami na uszach. A po drugie, ludzie młodzi obecnie w ogóle nie są zainteresowani krótkofalarstwem, więc chcieliśmy zaproponować im coś innego, ciekawego i zachęcającego.

Udało się?

Chyba tak, bo mamy w „Ryjku” kilkunastu członków, kilku kandydatów oraz bardzo wielu sympatyków. Staramy się połączyć na równi krótkofalarstwo i turystykę, nie faworyzując żadnej z tych dziedzin. Część z nas to „czyści” krótkofalowcy - nie chodzący po górach, część to turyści bez uprawnień krótkofalarskich, ale większość podziela obie pasje.

Co im proponujecie? Czym zachęcacie do krótkofalarstwa i turystyki?

Organizujemy wspólne wyjazdy w góry oraz w inne ciekawe miejsca, z których nadajemy.

Propagujemy wszelką turystykę.

Turystykę i krajoznawstwo.

Wszelkie formy aktywności fizycznej innej niż oglądanie telewizji.

I innej niż tak zwane „zaliczanie” łączności.

Gdy chodzi tylko o to, by nawiązać maksymalną ilość łączności, bez najmniejszego osobistego zaangażowania w rozmowę, bez pytania kim jesteś, gdzie jesteś i dlaczego tam jesteś.

My absolutnie nie potępiamy uczestników zawodów krótkofalarskich, niech każdy robi to, co lubi - ale nas takie rywalizowanie po prostu nie bawi.

A co w takim razie Was bawi?

Krótkofalowcy, poza tym, że startują w zawodach, o których mówiliśmy lub zajmują się tylko konstrukcjami i nic innego ich nie interesuje, bawią się także w tak zwane programy dyplomowe. Program dyplomowy polega na tym, że trzeba wykonać określoną ilość łączności, z konkretnych miejsc lub z konkretnymi stacjami, zgodnie z regulaminem zaproponowanym przez autorów. Takim programem realizowanym przez „Ryjka” jest Korona Gór Polski [KGP], wymagająca wykonania łączności z każdego z dwudziestu ośmiu najwyższych szczytów, wszystkich pasm górskich w Polsce, lub połączenia się z krótkofalowcami nadającymi z tych wzniesień. Przyznajemy zatem dwa rodzaje dyplomów, pierwszy - tak zwany „wędrowiec” - dla tych, którzy jeżdżą w teren i stamtąd nadają oraz drugi, dla tych, którzy ze stacji bazowych nawiązują łączność z krótkofalowcami na szczytach. Obydwa mają trzy poziomy trudności - 10, 20 oraz 28 - czyli komplet wierzchołków. Od tego dyplomu zaczęliśmy jeszcze zanim powstał „Ryjek”.

Po raz pierwszy promowaliśmy krótkofalarską Koronę Gór Polski latem 2006.

A gdzie i jak promowaliście ten dyplom?

W Sudetach. Nadawaliśmy z najwyższego szczytu najwyższych szczytów Rudaw Janowickich, Karkonoszy oraz Gór Izerskich.

W każdym z tych punktów, podczas łączności, opowiadaliśmy o dyplomie KGP, mówiliśmy, że właśnie rozpoczynamy realizację tego projektu. Poza tym o dyplomie informowaliśmy przez radio także podczas całego pobytu w Sudetach, wędrując po szlakach. Wtedy też powstała pierwsza strona Klubu, na której de facto znajdowała się tylko informacja o Dyplomie KGP.

Ile osób zdobyło krótkofalarską Koronę Gór Polski?

Dotychczas tylko dwóch ludzi wykonało łączności ze wszystkich 28 najwyższych szczytów wszystkich pasm górskich w Polsce.

To Wy?

Nie, mnie brakuje jednego. Nigdy nie nadawałam z Radziejowej, jakoś dotychczas nie udało mi się tam dotrzeć, chociaż jest dość blisko Krakowa.

A gdybyś tam była, lecz nie nawiązała stamtąd łączności?

To szczyt byłby niezaliczony.

Kto zatem zaliczył komplet?

Ja oraz Bartosz Ostrowski SP7HJP z Łodzi – współzałożyciel „Ryjka”. Natomiast drugi i trzeci poziom trudności – czyli nadawanie z dziesięciu i dwudziestu szczytów – osiągnęło kilka osób, a dodatkowych kilka zdobywa „stacjonarną” Koronę, próbując skompletować łączności z krótkofalowcami w górach.

Jak to wygląda „technicznie”? Czy wy gdzieś informujecie, że danego dnia wyjeżdżacie na przykład na Radziejową i można próbować nawiązać z Wami łączność?

Ogłaszamy to na stronie internetowej „Ryjka” - sp9kgp.org oraz na naszych prywatnych stronach - zaitz.eu i milczarek.eu, umieszczamy zawiadomienie w portalu Polskiego Związku Krótkofalowców i w innych zaprzyjaźnionych serwisach, a niekiedy także na liście, która na bieżąco informuje o tym, co ciekawego dzieje się akurat w eterze.

Czy szczyty zdobywacie według jakiegoś z góry określonego „klucza”? Na przykład od najniższego do najwyższego?

Nie w tym względzie regulamin dyplomu KGP nie narzuca niczego. Szczyty zdobywamy w kolejności dla nas najdogodniejszej i wtedy, kiedy nam to odpowiada. Wchodziliśmy już zatem na wierzchołki o wszystkich porach roku i dnia oraz chyba we wszystkich możliwych warunkach atmosferycznych. Ale jest w Krakowie jeden krótkofalowiec, który KGP chce zaliczyć zimą.

Czy na wszystkie szczyty Korony Gór Polski można wejść bez problemu? Na wszystkie prowadzą szlaki turystyczne lub przynajmniej ścieżki?

Pierwszy, czysto turystyczny projekt KGP powstał w redakcji magazynu „Poznaj Swój Kraj” [PSK] i ruszył pod ich patronatem. Krótkofalarska KGP została stworzona w oparciu o listę udostępnioną przez redakcję PSK i w jednym przypadku zmodyfikowana. Według pierwotnej koncepcji do Korony należą te szczyty, na które można legalnie wejść. W stosunku do rzeczywistej Korony, lista stworzona przez PSK różni się dwoma wierzchołkami - jednym w Kotlinie Kłodzkiej, zastąpionym przez inny, gdyż na ten na prawdę najwyższy nie prowadzi żadna ścieżka oraz jednym wybranym przez pomyłkę - to Chełmiec w Górach Wałbrzyskich, który przez pewien czas na większości map był wyższy, niż o kilka metrów wyższa Borowa.

I tego właśnie dotyczy Wasza modyfikacja?

Tak, na krótkofalarskiej liście KGP jest Borowa zamiast Chełmca. Do niedawna kłopotliwym punktem na obydwu listach była Wysoka w Pieninach, ale teraz prowadzi tam już szlak turystyczny.

Czy orientujesz się ile osób w ogóle zdobyło tę „zwyczajną”, turystyczną Koronę Gór Polski?

Około trzystu, dokładnie nie wiem, można to sprawdzić na stronie PSK.

Czy wszystkie szczyty Korony zdobyliście bez problemu?

Fizycznie, żadne wejście na wierzchołek nie było dla nas specjalnie kłopotliwe. Ale „zaliczenie” szczytu wymaga nawiązania zeń przynajmniej jednej łączności, a z tym bywa różnie. Na przykład na Rysach radio odmówiło nam posłuszeństwa i nadawaliśmy bardzo małą mocą. Na szczęście dzięki wysokości oraz Słowakom, którzy są bardzo aktywni w eterze ktoś nas usłyszał i odpowiedział. Na wielu szczytach, szczególnie tych znacznie oddalonych od miejscowości, ciężko jest w ogóle dowołać się do kogokolwiek. Bardzo długo musiałam czekać na odpowiedź na Lackowej (tam sygnał tłumią dodatkowo wysokie drzewa) oraz na Tarnicy.

Na Tarnicy? Przecież w pobliżu bardzo silne radio ma Staszek Strzyżewski, z którym wywiad ukazał się ma łamach „n.p.m.” przed rokiem.

Strzyżewski? Nic nam to nie mówi. Niewykluczone, że rozmawialiśmy z nim, ale bez znaku krótkofalarskiego nie możemy tego potwierdzić.

Aby uchronić się przed niepowodzeniem warto wnieść na szczyt nieco lepszy sprzęt, albo staranniej ustawić antenę i nadawać wtedy, gdy prawdopodobieństwo, że ktoś usłyszy jest większe.

Czyli na przykład nie w nocy?

Akurat noc nie jest zła. Najtrudniej jest nawiązać łączność w ciągu dnia, gdy większość krótkofalowców jest w pracy. Czasem trzeba czekać godzinę, a nawet dwie zanim ktoś się odezwie.

Generalnie jednak w naszych wyjazdach dominuje element turystyczny, a łączności prowadzimy niejako przy okazji.

Czy zdarzyło Wam się korzystać z łączności krótkofalarskiej, aby wezwać pomoc?

Raz wezwałem przez radio straż pożarną, gdy paliła się trawa w pobliżu stacji benzynowej.

Obsługa nie mogła sama zadzwonić po pomoc?

Nie, ponieważ stacja była zamknięta. Nie wszystkie są czynne całą dobę...

A w górach? Nigdy nie wzywałeś GOPR przez radio?

Nie, gdyż pracują na częstotliwościach niedostępnych dla naszych stacji.

Nigdy też nie znaleźliśmy się w sytuacji wymagającej wezwania pomocy. Najpoważniejszym wsparciem, jakie otrzymaliśmy przez radio była chyba informacja o rozkładzie jazdy autobusów. To bardzo miła przygoda, bo chłopak, z którym rozmawialiśmy, tak się przejął tym, że spóźnimy się na ostatni kurs, że był skłonny po nas przyjechać. A nie znaliśmy się wcześniej w ogóle i wtedy po raz pierwszy nawiązaliśmy z nim łączność.

Ale tę samą informację można uzyskać przez telefon komórkowy.

O ile jest zasięg.

A w górach różnie z tym bywa...

Bywa tak, że „komórki” nie mają zasięgu, a krótkofalówki działają?

W przypadku łączności radiowej trudno w ogóle mówić o zasięgu. Na wyświetlaczach naszych stacji nie ma kresek informujących o sile sygnału. Praktycznie w górach nie ma takiego miejsca, z którego nie można się do nikogo dowołać.

Nawet w głębi Wąwozu Kraków, gdzie żadna sieć komórkowa nie działa?

Nawet tam.

Realizujecie jeszcze projekt Korona Europy

Tak, i - co ważne - bez słowa „gór”. Korona Europy [KE] wymaga nawiązania łączności z najwyższych wzniesień każdego państwa w Europie, lecz nie we wszystkich krajach są góry. Korona Gór Europy obejmowałaby zatem nie 47 punktów - tak jak to jest w naszej Koronie Europy - lecz znacznie mniej. Nie moglibyśmy uwzględnić w niej Holandii, a już tym bardziej Watykanu.

Najwyższym punktem w Holandii jest coś, co nawet nie wygląda jak góra - to ledwo widoczne wzniesienie o wysokości względnej zbliżonej do Kopca Kościuszki w Krakowie. A przez najwyższe miejsce Belgii prowadzi asfalt, można przejechać tamtędy niczego nie zauważając, chociaż to prawie 700 metrów n.p.m.

Czy ten pagórek w Holandii jest najniższym punktem tworzącym Koronę Europy?

Nie, najniższy szczyt w KE to Wzgórze Watykańskie - 74 m n.p.m. Niższe od holenderskiego są też najwyższe wzniesienia między innymi Litwy, Łotwy, Estonii oraz Monako.

Czy krótkofalarska Korona Europy to Wasz własny, całkowicie autorski projekt?

Nie słyszeliśmy aby ktokolwiek poza nami chciał zdobyć krótkofalarski dyplom KE, nie istnieje odznaka, nie istnieje też żaden klub - jak w przypadku KGP, ale w Internecie znaleźliśmy kilka osób zdobywających Koronę Gór Europy. Wszyscy oni jednak wyeliminowali z Korony te szczyty, które nie znajdują się w górach.

Przy tworzeniu listy punktów do KE konsultowaliśmy się z Bartkiem Suderem, który prowadzi chyba najpopularniejszą w Internecie stronę o KE.

Z Bartkiem Suderem? Tym ze „Sklepu Podróżnika”?

Nie mam pojęcia, Bartka znam tylko z Internetu.

Które szczyty Korony Europy macie „zaliczone”?

Mamy po 11, ale jednym się różnimy – Gosia była beze mnie na Wzgórzu Watykańskim, a ja sam wszedłem na Dinarę – najwyższą górę Chorwacji. Pozostałe szczyty mamy wspólne, to: Rysy, Sněźka (Czechy), Carrantuohill (Irlandia), Kékes (Węgry), Botrange (Belgia), Balaneşti (Mołdawia), Vaalserberg (Holandia), Suur Munamägi (Estonia), Gaizinkalns (Łotwa) oraz Aukštojo kalnas (Litwa). Korona Europy z punktu widzenia krótkofalowca jest w pewien sposób niemożliwa do zdobycia, gdyż kilka państw nie honoruje naszych licencji. Możemy zatem wejść na każdy wierzchołek, lecz nie ze wszystkich wolno nam nadawać – co jednak nie stanowi warunku zdobycia dyplomu KE.

Czy są w Polsce inne kluby turystyczno – krótkofalarskie?

Poza „Ryjkiem” żaden klub nie ma w nazwie turystyki, a tylko cztery są podobnie aktywne w terenie. Najbliższy naszemu jest Harcerski Klub Krótkofalarski „Zorza”, oni też zdobywają KGP. Kolejny to Stowarzyszenie Krótkofalowców Jury Krakowsko-Częstochowskiej SP9YJC, ale oni rzadziej chodzą po górach – nadają głównie z zamków. Następne jest Stowarzyszenie Krótkofalowców Regionu Łódzkiego SP7YLD, o profilu podobnym do poprzedniego. Ostatni, istniejący najdłużej to Babiogórska Grupa Krótkofalowców SP9PGB, nadający najczęściej z Diablaka, Markowych Szczawin i Sokolicy.

Od pewnego czasu „Ryjek” zdobywa też Koronę Polski.

To jedna z naszych najnowszych propozycji – kolejna forma preferowanej przez nas „turystyki z kluczem”, którą chcielibyśmy zainspirować innych. Zdobycie Korony Polski [KP] wymaga wejścia na najwyższe wzniesienia wszystkich województw w Polsce. Kilka szczytów oczywiście pokrywa się z Koroną Gór Polski – Łysica, Tarnica, Rysy, Śnieżka, Biskupia Kopa, ale pozostałe się różnią, bo nie leżą w górach.

Tutaj sporo zabawy może dostarczyć samo odnalezienie najwyższego punktu. Taki problem mieliśmy w Górach Izerskich na Wysokiej Kopie, która nie ma wyraźnego wierzchołka, więc długo z odbiornikiem GPS musieliśmy szukać właściwego punktu.

Kolejny projekt, który właśnie przygotowujemy to Korona Małopolski [KM], promująca krótkie wyjazdy popołudniowo – weekendowe. Warunkiem jej zdobycia jest wejście na najwyższe szczyty wszystkich powiatów Małopolski. KM ma zachęcić do poznawania pogórzy, które są zaniedbywane.

To jeszcze nie wszystko, co proponujecie…

Tak, mamy jeszcze projekt Min-Max, wymagający wykonania tylko dwóch łączności – z Rysów oraz z Raczków Elbląskich – czyli z najwyższego i najniższego punktu w Polsce.

Byliście w Raczkach Elbląskich?

Nie, z tego dyplomu mamy zaliczoną dopiero połowę…

Następnym projektem są „Cztery Krańce Polski Plus”. Zgodnie z regulaminem tego dyplomu należy odnaleźć najdalej na północ, południe, wschód i zachód wysunięte punkty Polski, nawiązać łączność z tych miejsc i zaliczyć również Piątek.

Piątek?

Miejscowość leżącą w geometrycznym centrum Polski. To właśnie ten „plus” w nazwie dyplomu.

Najdalej na północy jest Jastrzębia Góra, stamtąd warto nadawać w wakacje, gdy można liczyć na krótkofalowców na wczasach, bo przez pozostałą część roku szansa, że ktoś się odezwie przez radio jest znikoma. Najdalej na zachód jest mała wioska koło Cedyni, w zakolu Odry. Najbardziej na wschód wysunięty jest Zosin nad Bugiem – tam widać wyraźnie wydeptane miejsce na brzegu rzeki.

Największym problemem jest oczywiście Opołonek na krańcu południowym, bo trzeba albo uzyskać w Bieszczadzkim Parku Narodowym zezwolenie na wejście na szczyt – co jest trudne, albo wchodzić od strony ukraińskiej, co nie zawsze jest możliwe.

Ostatnio nam nie pozwolono, pogranicznicy powiedzieli, że „szlaku nie ma” i kazali zawrócić.

Następnym pomysłem zgodnym z ulubionym przez nas nurtem zwiedzania z planem jest „Projekt Trójstyki”, wymagający nawiązania łączności z punktów, w których spotykają się granice trzech państw. W samej Polsce jest takich trójstyków niemało – poza banalnymi i łatwymi do odnalezienia miejscami, w których spotykają się granice Polski, Czech i Słowacji, czy Polski, Słowacji i Ukrainy, są też ambitniejsze i trudne do odszukania jak Polska-Rosja-Litwa, czy Polska-Białoruś-Litwa.

Czy starczy Wam życia na realizację tych wszystkich pomysłów?

Korony Europy nie zdobędziemy chyba nigdy.

Dlaczego? Skąd ta pesymistyczna pewność?

To nie pesymizm, lecz świadomość własnych możliwości. Najwyższy szczyt Szwajcarii jest dla nas po prostu zbyt trudny.


Powyższy tekst został opublikowany w miesięczniku n.p.m. nr 7/2009


Strona główna