AGATA WOŹNICKA

Co to jest bike polo?

To taki rodzaj polo, w którym zawodnik zamiast na koniu, jeździ na rowerze. W bike polo, na boisku o wymiarach zbliżonych do koszykarskiego, grają dwie trzyosobowe drużyny, bramki są dwie, a piłka jedna. Wygrywa ten zespół, który pierwszy strzeli pięć goli, nieco rzadziej gra się przez określony czas. Podparcia są niedozwolone, zawodnik, który dotknie stopą ziemi, musi wrócić na środek boiska i stuknąć kijem w jeden z wyznaczonych punktów. Ale dla mnie bike polo to nie tylko sport, lecz także styl życia, doskonała zabawa, mnóstwo interesujących znajomości, fantastyczne podróże z turnieju na turniej oraz - po prostu - rekreacja.

Ile wynosi wspomniany przez Ciebie czas trwania meczu?

Limit jest ustalany na bieżąco, odrębnie podczas każdych rozgrywek. Eliminacje i gry wstępne podczas dużych zawodów trwają zazwyczaj dziesięć minut, ale w finałach najczęściej nie ma limitu.

Jak duża jest bramka?

Odrobinę szersza od roweru.

Czyli bramkarz może ją swoim pojazdem całkowicie zasłonić?

To nie takie proste, bo przestrzeń z obu stron i pomiędzy kołami jest wystarczająco duża, aby piłka mogła tamtędy przelecieć. No i pozostaje jeszcze całe światło trójkąta ramy.

Czemu gracie na betonie? Czy trawiasta murawa nie byłaby przyjemniejsza?

Na twardej nawierzchni gra jest bardziej dynamiczna. Na Zachodzie niektóre mecze bike polo rozgrywane bywają na trawie, niekiedy jako trening przed rozgrywkami konnymi, lecz na całym świecie najpopularniejsza jest odmiana “hardcourt” - czyli w wolnym tłumaczeniu “betonowa”.

Boisko jest otoczone bandami...

Bandy nie tylko chronią piłkę przed wypadnięciem, ale także widzów przed zawodnikami.

Nie rozumiem...

Nie ma chyba turnieju, w którym rozpędzony rowerzysta nie przeleciałby przez bandę, wpadając w tłum - sam, albo z rowerem.

Kto by przypuszczał, że bike polo może być niebezpieczne dla widzów!

Dla zawodników jednak znacznie bardziej. Gra jest ostra, szybka, dynamiczna, mnóstwo w niej zderzeń i kontuzji, to sport niezwykle kontaktowy. Ochraniacze na łokcie i kolana są zalecane, a kaski obowiązkowe. Niekiedy zakładamy nawet okratowane maski na twarz - podobne do hokejowych - bo przypadkowe uderzenie kijem może pozbawić wszystkich zębów.

Zdarzył Ci się jakiś poważniejszy wypadek podczas meczu?

Złamałam kiedyś dwa żebra, a siniaków, stłuczeń, otarć i drobnych zranień nie policzę. Lubię szybką grę i - jeżeli potrzeba - to nie unikam kontaktu fizycznego z przeciwnikiem. Dawniej mama załamywała ręce gdy znowu wracałam z nową blizną, ale teraz już się przyzwyczaiła... (śmiech).

Męskie bike polo jest z pewnością jeszcze brutalniejsze.

Bike polo jest koedukacyjne, nie ma w nim podziału na drużyny żeńskie i męskie, jak na przykład w siatkówce. Sama gram w zespole z dwoma chłopakami. Nie widzę powodu, dla którego kobiety miałyby występować osobno. Uważam, że jesteśmy równie dobre jak mężczyźni, więc możemy z powodzeniem rywalizować z nimi.

Ale w zderzeniu z postawnym facetem Twoje szanse są chyba nikłe. Nie wyglądasz jak Rambo...

I właśnie dlatego nadrabiam techniką, szybkością lub zwrotnością.

W turniejach zatem drużyny męskie walczą z kobiecymi oraz mieszanymi?

Tak. W Europie Zachodniej oraz w Stanach jest kilka doskonałych ekip żeńskich, które w niczym nie ustępują mężczyznom. Osobiście bardzo lubię grać z dziewczynami, lecz w moim rodzinnym Gdańsku, poza mną jest tylko jeszcze jedna zawodniczka.

Czyli brakuje trzeciej, aby móc stworzyć drużynę.

W Londynie, w połowie października odbył się pierwszy kobiecy turniej bike polo. Mogli w nim jednak startować również mężczyźni, o ile w żadnej z drużyn nie stanowili większości. Ideą przyświecającą organizatorom było zachęcenie dziewczyn do gry w bike polo, gdyż jest to rzeczywiście sport zdominowany przez płeć mniej piękną.

Wracając do zasad: czy pozycje zawodników są podzielone - ktoś stoi na bramce, ktoś gra na obronie, a ktoś w ataku?

Może tak być ale nie musi, wybór strategii zależy od ekipy. Są drużyny, w których jeden zawodnik pilnuje bramki, a dwóch atakuje. Są rotujące, są też takie, które w ogóle nie chronią własnej bramki, lecz koncentrują się na ofensywie, co bardzo korzystnie wpływa na dynamikę i widowiskowość meczu.

A Twoja drużyna jaki styl preferuje?

We wrześniu, na Drugich Mistrzostwach Polski w Bike Polo, podczas eliminacji graliśmy bez stałego bramkarza, natomiast w rozgrywkach finałowych ktoś z nas zawsze bronił bramki, gdyż do stracenia było zbyt dużo.

Jaki rower jest najlepszy do gry?

Mocny, lekki, zwrotny, szybki, taki, na którym można błyskawicznie przyspieszyć i w miejscu zahamować. Zazwyczaj rowery do bike polo mają bardzo lekkie przełożenie, więc rozpędzają się w mgnieniu oka, lecz trzeba bardzo energicznie pedałować aby poruszać się z dużą prędkością. Niektórzy zawodnicy preferują wprawdzie "ostre koła", ale po jakimś czasie i tak większość przesiada się na "wolnobiegi".

W jednej ręce trzymasz kij, drugą kierujesz pojazdem i obsługujesz dźwignię hamulca? Czy "ostre koło" nie jest jednak wygodniejsze?

Wręcz przeciwnie! Nawet gracze jeżdżący na "ostrych kołach" instalują hamulce, gdyż zapewniają one największą dynamikę jazdy. Rowery wykonywane specjalnie do bike polo mają nieco zmodyfikowaną konstrukcję: odległość między kołami jest zmniejszona, a siodełko odsunięte do tyłu. Natomiast przepisy turniejowe ograniczają się do wymogów bezpieczeństwa. Zębatki nie mogą wystawać, jeżeli zatem zawodnik ma przerzutkę, lecz nie gra na największej tarczy przedniej, to musi ona być osłonięta, na przykład dodatkowym, krótkim łańcuchem. Zabezpieczyć też należy wszystkie inne elementy, które mogą zranić przeciwnika, a końce kierownicy powinny być zaślepione. Przednie koło bardzo często zakryte jest dyskiem, który nie tylko chroni szprychy przed uszkodzeniem, lecz przede wszystkim przed wypadkiem, w sytuacji gdy kij uderzający piłkę, z rozpędu trafia też w koło. Teoretycznie więc grać można na każdym rowerze, lecz na turniejach najlepiej sprawdzają się jednobiegowe, ponieważ są najprostsze, najmniej może się w nich zepsuć. To ważne, bo podczas meczu pojazdy dostają nie gorszy “wycisk”, niż zawodnicy.

Czy wolno mieć - na wszelki wypadek - zapasowy rower?

Wolno, ale prawie nikt tego nie praktykuje. W razie drobnej awarii mecz przerywany jest na czas naprawy, a w przypadku poważniejszego uszkodzenia, rower można od kogoś pożyczyć.

A dozwoleni są rezerwowi zawodnicy?

Tak, lecz jeżeli rezerwowy raz zastąpi gracza głównego, to już do końca meczu musi pozostać na boisku.

Czy Twój rower wykonany został specjalnie do bike polo?

Nie, to doskonały, ale seryjny pojazd marki Fixie Inc. Wprowadziłam w nim jednak cały szereg modyfikacji: koła mają po czterdzieści osiem szprych oraz wzmocnione obręcze, a przednia zębatka jest chroniona specjalną osłoną zwaną "polo guard". Jestem z niego bardzo zadowolona.

Jeździsz nim na co dzień?

Jeżdżę gdy podróżuję, a ponieważ podróżuję sporo, więc często zabieram go w drogę. W ubiegłym roku pojechałam na kilka miesięcy do Stanów, miałam okazję grać tam w bike polo, ale po ulicach Nowego Jorku i Seattle poruszałam się na tym samym rowerze, na którym startuję w turniejach. Gdy jednak mogę wybierać, to poza boiskiem preferuję rower miejski, ponieważ nie muszę na nim tak energicznie pedałować.

A jak to się stało, że zaczęłaś grać w bike polo?

Przez długi czas uczyłam się i mieszkałam w Londynie. Traf chciał, że poznałam tam kilka osób uprawiających ten sport. Spodobał mi się, bo zawsze lubiłam jeździć na rowerze. Na początku tylko kibicowałam rozgrywkom, lecz wkrótce przestało mi to wystarczać i wyszłam na boisko. A ściślej: wyjechałam. Potem przeprowadziłam się do Paryża, gdzie już sama zadbałam o znalezienie drużyny. Tam nauczyłam się najwięcej.

Jaka jest historia bike polo na świecie?

Po raz pierwszy w polo na rowerach zagrano w Irlandii, już w roku 1891. Na początku ubiegłego wieku dyscyplina ta trafiła nawet na igrzyska olimpijskie. Potem jednak została zapomniana na wiele lat. Do łask powróciła w połowie minionego stulecia, najpierw w Stanach, a później w Europie

A kiedy pojawiło się w Polsce?

O ile wiem, sport ten sprowadziła do nas, zaledwie dwa lata temu Sara - Polka mieszkająca w Nowym Jorku i grająca tam w bike polo od dawna. Sara, podczas kilkumiesięcznego pobytu u znajomych w Warszawie nawiązała kontakt z "tubylcami" i zachęciła ich do zorganizowania pierwszego meczu. I tak się zaczęło. W ślad za Warszawą poszły inne miasta. Do Gdańska bike polo importowałam sama, zainteresowanie i dobre chęci pojawiały się tu już wcześniej, lecz pierwsze pokazowe rozgrywki poprowadziłam dopiero na wiosnę tego roku.

Gdzie zatem w Polsce można teraz zagrać w bike polo?

Poza Warszawą i Gdańskiem? Z całą pewnością w Katowicach, Krakowie, Lublinie, Piotrkowie, Poznaniu oraz Wrocławiu. Ta dyscyplina rozwija się bardzo szybko, więc trudno mi być na bieżąco, lecz aktualne informacje można zawsze znaleźć na stronie www.polishbikepolo.pl

Wspomniałaś, że we wrześniu odbyły się Drugie Mistrzostwa Polski w Bike Polo...

Startowało w nich kilkanaście ekip, w sumie ponad pięćdziesięciu zawodników. Bardzo miło zaskoczył mnie wysoki poziom tych rozgrywek. Moja drużyna z największym trudem pokonała inne doskonale grające zespoły, wszystkie z wyjątkiem jednego. W finale ulegliśmy chłopakom z warszawskiego składu “Apollo 3”. Ostatecznie zatem zdobyliśmy drugie miejsce.

Ile kobiet uczestniczyło w Mistrzostwach?

Pięć. Jeden z zespołów był nawet czysto kobiecy. Ich mecze cieszyły się największym powodzeniem wśród kibiców... (śmiech).

A Ty z kim grałaś?

Z mieszkającym w Krakowie Balcerem oraz warszawiakiem - Antkiem. To była jedyna spośród startujących ekip, w której skład wchodzili reprezentanci trzech różnych miejscowości. Myślę, że dzieląca nas odległość jest naszym atutem, gdyż każdy, grając na co dzień w innych składach, wyrobił sobie nieco inny styl i zdobył inne umiejętności. Doskonale się uzupełniamy.

Co to oznacza w praktyce?

Antek jest leworęczny, co samo w sobie daje znaczącą przewagę, ale jest też niebywale szybki i zwrotny, potrafi błyskawicznie zmienić kierunek jazdy. Balcer z kolei ma doskonałe “oko”, potrafi strzelić gola z bardzo dużej odległości.

A co jest Twoim atutem?

Dobrze sprawdzam się w grze zespołowej. Nieźle opanowałam technikę podań, często prowadzę piłkę przez całe boisko, aby w ostatniej chwili przekazać ją partnerowi. Nie zależy mi na efektownych akcjach solowych, którymi lubią popisywać się niektórzy. Jak trzeba, to bez żalu stoję też na bramce, to nie jest dla mnie dyshonor. Za ważniejsze uważam wspólne wygranie meczu, niż osobiste zdobycie gola.

A ile goli zdobyłaś podczas wrześniowych Mistrzostw?

Nie wiem, nie liczyłam. Ataki na bramkę przeciwnika były w naszej drużynie dość wyrównane.

Jak trenujecie, skoro mieszkacie w trzech różnych miastach?

Razem nie trenujemy, każde z nas ćwiczy u siebie, w swoich ekipach. Dbamy zatem o formę indywidualnie, natomiast jako zespół - przyznaję - nieco ją zaniedbujemy. Tym bardziej więc za sukces uważam zdobycie tytułu wicemistrza Polski.

Jak zatem przygotowujesz się do zawodów?

Rozgrywam po prostu dziesiątki meczów towarzyskich. Często są to tak zwane pick up’y, przed którymi wszyscy zawodnicy oddają swoje kije do losowania. Po przetasowaniu, wyciągnięte na chybił - trafił po trzy, decydują o doraźnym składzie drużyn. Ta przypadkowość doboru jest bezcenna, gdyż wyrabia elastyczność gry. Początkujący trenują też niekiedy sam na sam ze ścianą. Podstawową bowiem sprawą jest wykształcenie takiej koordynacji zmysłów i ruchów, aby piłkę uderzyć mocno i celnie, nie tracąc przy tym równowagi.

Kto jest obecnie mistrzem świata bike polo?

W tym roku tytuł ten zdobyli Kanadyjczycy z Vancouver. Ich zwycięstwo było jednak kontrowersyjne, ponieważ według wielu obserwatorów, niektóre zachowania tej trójki powinny być uznane za faule, lecz sędziowie nie interweniowali. W Ameryce obowiązuje nieco inny styl, niż w Europie, znacznie agresywniejszy, niekiedy bardziej przypominający mi rugby lub hokeja, niż bike polo.Moje ulubione drużyny grają z gracją i finezją, chociaż gdy trzeba, to potrafią też odpowiedzieć na kontakt fizyczny.

A co to za zespoły?

Cosmic z Londynu, L’equipe - mistrzowie Europy ze Szwajcarii, Tornados - fenomenalna ekipa kobieca oraz Call me daddy z Francji - aktualni wicemistrzowie świata. Kibicowałam im z zapartym tchem.

Widziałaś ich występ na żywo?

Nie, oglądałam bezpośrednią transmisję w Internecie. Mecz finałowy rozgrywano o trzeciej w nocy naszego czasu, ale pomimo to, blisko dwustu moich znajomych śledziło tę relację na bieżąco.

A w ilu turniejach Ty brałaś udział?

Tych niższej rangi nie zliczę, natomiast spośród poważniejszych: raz w Mistrzostwach Świata i trzy razy w Mistrzostwach Europy.

Reprezentowałaś tam Polskę?

Ostatnio tak, natomiast w poprzednich występowałam w barwach Anglii i Francji.

Co uważasz za swój największy sukces?

Przyjemność sprawia mi każdy dobrze zagrany mecz, niezależnie od wyniku. Zwycięstwo oczywiście jest ważne, ale często najlepszą rozgrywką dnia jest dla mnie mecz przegrany, wszystko zależy od przeciwników i poziomu gry. Ogromną satysfakcję sprawia mi też świadomość, że gram coraz lepiej i mogę już z powodzeniem konkurować z większością zaawansowanych zawodników.

Rozmawiał: Kuba Terakowski

Wywiad został opublikowany w miesięczniku "ROWERTOUR" nr 3/2012. Wszelkie rozpowszechnianie i wykorzystywanie tego tekstu lub jego fragmentów, wymaga zgody Redakcji.


Strona główna