Jestem wiernym czytelnikiem „GiA”. Z uwagą czytam publikowane tu informacje o coraz trudniejszych drogach zdobywanych przez wspinaczy. Trudno więc byłoby mi nie zauważyć, że immanentną cechą współczesnego alpinizmu jest rywalizacja w pokonywaniu wciąż bardziej ekstremalnych przejść. Podobnie jak w olimpijskich dyscyplinach sportu, tak i we wspinaczce, o rekordach decydują już milimetry i sekundy. Równocześnie jednak alpiniści uparcie lekceważą to, co w górach, skałkach oraz na sztucznych ściankach jest naprawdę najtrudniejsze. Czyli zejścia! A tyle nowych rekordów można byłoby pobić schodząc w dół! Przecież nawet niezbyt doświadczony turysta doskonale wie, że prosta ścieżka prowadząca pod górę, może w drodze powrotnej okazać się nie lada problemem. Dawniej, domeną Polaków był himalaizm zimowy. Teraz mamy szansę stać się potęgą w „zspinaczce” skałkowej. VI+ OS w dół – to dopiero wyzwanie!

 

Kuba Terakowski


Strona główna